Aktualności

1. Stoją od lewej Artur Wencław, Marek Roman, Grzegorz Krajewski, Janusz Nidzgorski, Zbigniew Borowski, Tomasz Wesołowski 2. Okładka jednej z wydanych płyt

ŻYCIE Z MUZYKĄ

Z Januszem Nidzgorskim, dyrektorem Ośrodka Upowszechniania Kultury w Chorzelach, rozmawiamy o „Chorzelskiej Kapeli Biesiadnej”, młodzieżowej orkiestrze dętej, utytułowanych wychowankach ośrodka i wędrówkach po Polsce
 

- Jest pan dyrektorem od 2006 roku. Jakie były początki? 
- Kiedy wygrałem konkurs na dyrektora ośrodka i podjąłem pracę, działalność kulturalna OUK była bardzo ograniczona. Nie było na czym pracować, brakowało sprzętu muzycznego i nagłaśniającego.
Tymczasem w Chorzelach był potencjał. Wielu młodych ludzi grało na różnych instrumentach, interesowało się muzyką, więc postanowiłem wykorzystać te zainteresowania do ożywienia działalności ośrodka. Z czasem powstały zespoły o różnym charakterze - taneczne, muzyczne, ludowe i orkiestra dęta - wychowaliśmy też bardzo dobrych solistów…..

- Niektórzy z nich sporo osiągnęli...
- Było ich wielu, że wspomnę chociażby Kamila Berka, Anitę Wierzbicką, Joannę Krawczyk, Klaudię Czaplicką, Marię i Iza Małkowskie, Aleksandrę Czarzastą czy Bartosza Kuśmierczyka. Występowali oni nie tylko w Polsce, ale i na imprezach zagranicznych, skąd przywozili nagrody i wyróżnienia. Na przykład Bartosz Kuśmierczyk dotarł nawet do finału programu „The Voice of Poland” , występował tez z powodzeniem w programie telewizyjnym X-factor i cztery razy w „Szansie na sukces”, dwukrotnie wygrywając nawet ten program. Z kolei Asia Krawczyk, Kamil Berk, Klaudia Czaplicka, Maria i Iza Małkowskie z powodzeniem występowali w konkursach międzynarodowych w Budapeszcie, Wenecji i Słonecznym Brzegu zajmując miejsca w czołowych trójkach. Duże sukcesy odniósł też Młodzieżowy Zespół Ludowy „Kalina” zdobywając Gran Prix w Wenecji we Włoszech i Stari Grad w Chorwacji oraz pierwsze miejsce w Słonecznym Brzegu w Bułgarii i na festiwalu Muszelki Wigier w Suwałkach. Nasi soliści byli także laureatami wielu konkursów Ogólnopolskich takich jak: Muszelki Wigier, Rozśpiewany Wawer w Warszawie czy Ogólnopolski Festiwal Muzyki Klenczona w Szczytnie.

- Najnowszym sukcesem Ośrodka jest nagroda marszałka województwa mazowieckiego dla prowadzonej przez Pana „Chorzelskiej Kapeli Biesiadnej”.
- No tak. Postanowiłem ją utworzyć, bo na naszych terenach było i jest zapotrzebowanie na muzykę tego gatunku. Zespół powstał już na początku mojego dyrektorowania w 2006 roku i działa do dziś. Dotychczas wydaliśmy 3 płyty. 70 proc. utworów to nasza muzyka i teksty, natomiast gramy też kilka popularnych tzw. coverów, które są powszechnie znane i chętnie śpiewane przez publiczność.

- Nazwa zespołu sugeruje, że nastawiacie się na grę na imprezach, weselach itp.
- Niekoniecznie. Jest to zespół o charakterze kapeli podwórkowej, a nazwaliśmy się Kapelą Biesiadną, bo kapel podwórkowych jest wiele, a my chcieliśmy odróżniać się od innych.
Nie gramy na weselach, lecz na imprezach takich jak np. dożynki, dni miast, koncerty czy inne imprezy okolicznościowe.
Co prawda, swego czasu prowadziłem zespół, który zabawiał gości na imprezach, dancingach, weselach i studniówkach, ale tę przygodę mam już za sobą,
Jak pan wspomniał, w ubiegłym roku spotkało nas szczególne wyróżnienie w postaci nagrody marszałka. Takiej nagrody dotychczas w gminie Chorzele nikt jeszcze nie otrzymał.
Był to dla nas niesamowity zaszczyt. Zresztą chyba nie tylko dla nas, ale dla całej gminy. W wręczeniu nagrody uczestniczyła pani Beata Szczepankowska, burmistrz MiG Chorzele, która złożyła wniosek o nagrodę dla kapeli i kilka osób towarzyszących (w tym radni).
O zwycięstwo ubiegało się 60 podmiotów. 10 z nich otrzymało nagrody w różnych kategoriach. Naszej kapeli wręczono dyplom, kilkukilogramową statuetkę oraz nagrodę pieniężną.

- To chyba nie pierwsza nagroda?
- Nie pierwsza, ale najważniejsza. Oczywiście cenimy też sukcesy na ogólnopolskich festiwalach kapel podwórkowych. Braliśmy udział w krajowym przeglądzie w Parczewie, Białej Piskiej, zaproszeni byliśmy na dożynki diecezjalno-wojewódzkie w Wyszogrodzie, otrzymaliśmy też nagrody od burmistrza Chorzel i starosty przasnyskiego.
Mile wspominam konkurs w Łęcznej, gdzie zdobyliśmy pierwszą nagrodę w kategorii „Debiuty”. Było to wyróżnienie na skalę ogólnopolską. Za najlepszego muzyka został uznany wówczas Wojciech Jabłoński z naszego ówczesnego zespołu. Był to wspaniały instrumentalista, wychowany na jazzie i bluesie, jeden z założycieli znanej grupy Old Timers. Miał on ogromną wiedzę o muzyce i niebywały talent, a grał praktycznie na wszystkim. Kiedyś poprosiłem go, żeby do nas dołączył. Zgodził się i występował z nami przez cztery lata aż do przedwczesnej śmierci.

- Zwiedziliście praktycznie całą Polskę..
- Może nie całą, nie byliśmy w województwie dolnośląskim czy opolskim…

- To trochę takie życie w biegu…?
- Tak, ale przyjemne. Udział w takim konkursie, jeśli oczywiście zostaniemy zakwalifikowani, można nazwać spotkaniem rodzinnym. Znamy się ze znaczącymi w Polsce kapelami, niejednokrotnie pomagamy sobie, udzielamy sobie wsparcia, podpatrujemy się nawzajem.
Każda z tych kapel ma swój klimat. Inaczej grają kapele np. z Przemyśla, jeszcze inaczej z Podlasia. Każdy zespół ma swoje regionalne naleciałości. Można podpatrzeć na jakich instrumentach grają, można się też czegoś nowego nauczyć.

- O czym głównie śpiewacie?
- Przede wszystkim nawiązujemy do regionu. Śpiewamy o mieście, okolicach, naszej przyrodzie, ludziach... Ostatnio na przykład nagraliśmy utwór „Chorzelskie mosty”

- Zachwalacie też chorzelskie niewiasty..
- Oczywiście. Przecież w Chorzelach są najładniejsze dziewczyny w kraju. Nasz utwór „Chorzelska dziewczyna” można znaleźć na you tube.

- Czy szukacie następców? Szkoda by było, żeby Wasz dorobek przepadł...
- Skład zespołu zmieniał się od 2006 roku, ale pozostał jego trzyosobowy trzon. Teraz jest nas sześciu, w tym pięciu z terenu naszej gminy.
W kapeli grają ludzie w miarę młodzi, do 60 roku życia, przy czym najmłodszy z nas ma 26 lat. Myślę, że przed nami jeszcze z 10 lat występów, ale już zastanawiamy się nad następcami, bo warto kontynuować to przedsięwzięcie. Na szczęście mamy uzdolnioną muzycznie młodzież chętną do takiej działalności.

- Macie też poważnie zaplecze w samym ośrodku...
- Prowadzimy naukę gry na gitarze, instrumentariach klawiszowych i dętych. Naszą sztandarową grupą jest młodzieżowa orkiestra dęta, która ma na koncie jak wspomniałem wcześniej liczne sukcesy. Orkiestra liczy około 30 osób. Ćwiczą trzy razy w tygodniu.

Współpracuje też z nami zespół „Chorzelski Antykwariat”.
- A co z mieszkańcami gminy, którzy chcieliby nauczyć się grać na jakichś instrumentach. Czy mogą liczyć na waszą pomoc?
- Każdy, bez względu na wiek, może spróbować swoich sił. Może uczyć się u nas gry na trąbce, saksofonie, gitarze lub innym instrumencie. Można przynosić swój instrument albo skorzystać z naszych. Podkreślam przy tym, że zarówno nauka jak i korzystanie z instrumentu są bezpłatne.
Jest oczywiście pewien warunek – trzeba mieć trochę słuchu i talentu.

- Skąd u Pana takie zamiłowanie do muzyki?
- Mój ojciec dobrze grał na akordeonie i bardzo dobrze na harmonijce ustnej. Byłem pod wrażeniem jego umiejętności, szczególnie na tym drugim instrumencie. Myślę, że to właśnie dzięki niemu na poważnie zająłem się muzyką. Najpierw pogrywałem w domu, potem chodziłem do muzycznego ogniska w Przasnyszu aż wreszcie moja przygoda z muzyką zakończyła się w Chorzelach.
Przez kilka lat grałem też na organach w duczymińskim kościele, założyłem kilka zespołów, nauczyłem się grać na wielu instrumentach, między innymi na gitarze i akordeonie.

- Pański ulubiony instrument to….?
- Gitara, na której gram od 12 roku życia.

- Dodajmy, że oprócz dyrektorowania w OUK jest Pan jednocześnie szefem koła wędkarskiego w Chorzelach, szefem straży pożarnej w Zdziwóju i prezesem Zarządu Oddziału Gminnego ZOSP w Chorzelach. Innymi słowy prawdziwy człowiek-orkiestra. Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów na wszystkich polach.

                    Zbigniew Czarnecki