Orkiestra w akcji (fot. archiwum)
- „Najmniej czasu ma ten, kto nic nie robi”: to moje motto, więc staram się robić jak najwięcej – mówi Tomasz Wesołowski, kapelmistrz chorzelskiej Młodzieżowej Orkiestry Dętej.
Ten 25-osobowy zespół jest ozdobą wielu nie tylko lokalnych uroczystości, a chorzelacy są dumni ze swoich muzyków
Pan Tomasz ma dopiero 26 lat, a swoim muzycznym życiorysem mógłby obdarzyć kilka osób. Ukończył Akademię Muzyczną w Bydgoszczy, zaliczył podyplomowe studia z zarządzania oświatą, obecnie studiuje dyrygenturę na kolejnych studiach podyplomowych.Jest nauczycielem w szkołach muzycznych w Przasnyszu i Mławie, kształci też uczniów w Chorzelach.
Oprócz Chorzel dyryguje orkiestrą w Wieczfni Kościelnej, a dodatkowo jako tubista koncertuje w Płockiej Orkiestrze Symfonicznej i filharmoniach całego kraju. To popołudniami.
Do południa prowadzi własną działalność gospodarczą; wraz z zespołem kameralnym wystawia w szkołach i przedszkolach regionu spektakle muzyczne. Jednym z nich jest na przykład przedstawienie „Magiczny ogród”, w którym rolę konewek pełnią saksofony. W tym widowisku poprzez opowieść z podkładem muzycznym artyści prezentują młodzieży różne odmiany saksofonów.
Bardzo interesująco mówi o tym, jak wydobywają się dźwięki. Przeciętny człowiek wyobraża sobie, że granie na trąbce lub innym instrumencie dętym jest łatwizną. Wystarczy dmuchnąć i wychodzi muzyka.
- A to nie takie proste – uśmiecha się pan Tomasz.
Siedzimy w jednym z zakamarków tutejszego Ośrodka Upowszechniania Kultury. W sąsiedniej sali młodzież szykuje się do próby: słychać dźwięki klarnetów, puzonów i innych „dmuchanych” przyrządów.
Najpierw nutka w głowie
- Weźmy taki saksofon. Muzycy mówią, że zagra, nawet gdy postawi się go w przeciągu. To tylko częściowa prawda. Na początku rzeczywiście nauka idzie lekko, ale im głębiej w las, tym więcej drzew i trzeba napracować się, żeby osiągnąć jakiś poziom.
Inaczej sprawa ma się z trąbką.
- W trąbce trzeba najpierw usłyszeć nutkę w głowie i dopiero dąć, regulując oddech. – tłumaczy p. Tomasz. – Gdy muzyk dmuchnie za słabo – sfałszuje, gdy zadmie za mocno – to samo.
Żadnych przycisków ani klapek nie ma natomiast w puzonie, który składa się głównie z rurek. Gdyby rozłożyć jedną za drugą, osiągnęłyby długość około 5 m. W puzonie trzeba być mistrzem w przesuwaniu suwaka, bo dzięki tej czynności uzyskujemy oczekiwane dźwięki.
Usta a tuba
Największe wymagania stawia muzykantowi tuba, jeden z ważniejszych instrumentów w każdej orkiestrze. Niestety, nie wszyscy sobie z nią radzą. Tuba waży około 11 kg, a siła wdmuchiwanego powietrza musi być niesamowicie duża.
Od tubisty wymaga się nie tylko siły i większej niż przeciętna pojemności płuc. Powinien mieć również duże usta.
- Jak duże? - pytamy rozmówcę.
- Większe niż na przykład puzonista – wyjaśnia p. Tomasz.
- A trębacz? - dociekamy.
- A trębacz mniejsze niż puzonista.
- A saksofonista?
- U saksofonisty jest to obojętne.
Dyskretna obserwacja ust muzyków nie wskazuje na znaczące różnice między wielkością poszczególnych warg. Żadne nie przyciągają uwagi większym rozmiarem, żadne nie rzucają się w oczy... No cóż. Pozostawmy sprawę specjalistom. Być może mają oni naukowe metody obliczania parametrów tej części twarzy.
Trąbić każdy może
Młodzieżowa orkiestra dęta w Chorzelach działa od wielu lat. Prowadziło ją kilku kapelmistrzów, wśród nich Wojciech Jabłoński, wybitny jazzman i bluesman, zmarły w 2019 roku. Kilkanaście miesięcy po jego śmierci pałeczkę dyrygenta przejął Tomasz Wesołowski.
Zespół liczy około 25 osób czynnie grających i 15 uczących się. Niestety, jak mówi p. Tomasz, skład zmienia się często.
- Część muzykantów kończy podstawówkę i wybiera licea w Przasnyszu, Szczytnie czy innych miastach. Niektórzy dojeżdżają na próby z odległych miejscowości i czasami z różnych powodów nie mogą pojawić się na próbach. Kolejni mają różne dodatkowe zajęcia – naukę języków, treningi sportowe i też nie starcza im czasu na udział we wszystkich naszych spotkaniach. Nie poddajemy się jednak. Jest w naszym zespole sporo osób uzdolnionych muzycznie, przede wszystkim wokalnie. Kilka dziewcząt nagrywa nawet własne covery i udostępnia je w internecie, a niektórzy orkiestranci zdobywają wyróżnienia na konkursach w swojej kategorii wiekowej, rywalizując z dzieciakami z całej Polski.
Kapelmistrz podkreśla, że w orkiestrze grać może każdy. Wystarczy się zgłosić. Zdaniem p. Tomasza, jeśli chętnemu do muzykowania dobierze się odpowiedni instrument, a on przyłoży się do nauki, osiągnie poziom uprawniający do występów.
Saksofon czeka na lepsze czasy
Jedną z członkiń orkiestry jest Daria Milewska z Chorzel, obecnie uczennica II klasy w LO w Szczytnie. Gra na trąbce.
Dlaczego akurat trąbka? - Parę lat temu doszłam do wniosku, że trzeba robić coś przyjemnego. Kiedyś myślałam o saksofonie - rodzice mi go kupili. Okazało się, że to nie dla mnie i saksofon czeka na lepsze czasy. Kiedy usłyszałam grę na trąbce w wykonaniu sąsiadki, wiedziałam, że to jest to - wspomina. - Uprosiłam rodziców, żeby pozwolili mi przychodzić na próby orkiestry. Na razie trąbkę wypożyczam, bo kapelmistrz stwierdził, że na tym etapie nauki jeszcze za wcześnie na kupno własnej, ale zobaczymy, jak to będzie.
Do domu przyjeżdża w weekendy i wtedy przychodzi na próbę. Ćwiczy w chwilach wolnych od innych zajęć. Grę traktuje hobbystycznie i na razie nie wiąże z trąbką większych nadziei na przyszłość, choć ciągle bardzo lubi ten instrument.
- Pozwala mi się odstresować i wyciszyć – mówi.
Laura lubi sport
Laura Sendrowska z Chorzel, na co dzień uczennica 8. klasy miejscowej podstawówki, jednocześnie kształci się w klasie pierwszego stopnia w szkole muzycznej w Przasnyszu. Cztery lata temu do muzykowania namówił ją kolega. Gra na trąbce, lubi zajęcia w orkiestrze i regularnie w nich uczestniczy, ale nie wiąże przyszłości z nutami. Wydaje się, że pasją Laury jest sport; trenuje biegi na 800 i 1000 m. regularnie jeździ na zawody.
Filip marzy o operze
Filip Wesołowski, brat kapelmistrza orkiestry, dojeżdża na próby z Mławy. Ma za sobą I stopień szkoły muzycznej, opanował grę na kilku instrumentach – w tym na tubie, a dodatkowo uczy się w klasie wokalu. Właściwie cały tydzień poświęca muzyce, a niewiele chwil na drobne przyjemności znajduje w wolne weekendy.
Filip nie widzi życia bez muzyki. Chce dostać się na wydział wokalno-aktorski akademii muzycznej. A kiedy już go ukończy, jako baryton będzie się starać o pracę w operze.
Dwa marzenia
Kapelmistrz Tomasz Wesołowski ma kilka marzeń, w tym dwa najważniejsze. Jedno lokalne, drugie osobiste.
Pierwsze, to sprawić, by prowadzone przez niego zespoły osiągnęły wysoki poziom i sukcesy w skali kraju. Osiągnąć to można poprzez połączenie sił małych miejscowości i współpraca nad tym zadaniem.
- Wyobrażam sobie wielką młodzieżową orkiestrę z naszego regionu, która zdobywa nagrody na każdym przeglądzie - mówi z rozmarzeniem.
Drugim marzeniem jest upragniona dyrygentura i nieustanny rozwój muzycznych umiejętności. Zbigniew Czarnecki