1. Czas umilała chorzelska kapela "Antykwariat" 3. Grochówkę rozdzielał Jarosław Jeżowski
Co do tego, że jazda na motorze sprawia dużą frajdę zgodni są nie tylko motocykliści. Również zwykli zjadacze chleba czują, że coś w tym jest
- Dla mnie to odskocznia od codzienności. Nie mogę doczekać się weekendu i wyjazdu. Im bliżej soboty, tym bardziej się rozluźniam - mówi o swoich odczuciach Jarosław Jeżowski z Bugzów, członek grupy motocyklowej Moto-Miłośnicy.
Pan Jarosław jeździ "trajką", czyli trójkołowcem marki Boom.
- Dlaczego akurat "trajką"? - pytamy.
- Bo trójkołowce są bezpieczniejsze niż dwukołowce, a ponieważ często na wyprawy wyruszam z małżonką, nie chcę narażać jej na kłopoty - wyjaśnia.
Państwo Jeżowscy uczestniczą we wszystkich zlotach, po drodze wpadają tu i ówdzie, by coś zwiedzić lub odetchnąć w miłych okolicznościach przyrody. Objeżdżają głównie Polskę, bo jest w niej "tyle do zobaczenia". Teraz chcą wybrać się na Podlasie. O zagranicy na razie nie myślą.
Dzisiaj Pan Jarosław wydaje grochówkę. Jest sobota, 7 maja, parking w Jarzynnym Krzu. Trwa - przeplatana warkotem silników i rytmami kapeli Antykwariat (dobrze grają!) - muzyczno-grochówkowa biesiada z okazji inauguracji sezonu motocyklowego. Imprezę zorganizowali Moto-Miłośnicy z gminy Chorzele, dla których właśnie zaczął się czas wyjazdów.
Na miejscu pojawiło się kilkuset motocyklistów i ponad dwieście maszyn różnych marek - Harleye, Suzuki, Yamahy i czego tylko dusza zapragnie.
"Trajka" czerwona i zielona
- Jesteśmy grupą otwartą dla wszystkich chętnych - mówi Piotr Łada z Duczymina, założyciel Moto-Miłośników. - Powstaliśmy w 2019 roku, teraz zrzeszamy około 400 osób z całej Polski, w tym z Warszawy, Legionowa, Nidzicy i innych miejscowości. Rdzeń Moto-Miłośników stanowią oczywiście mieszkańcy gminy Chorzele - około 50 chłopaków i dziewczyn z Chorzel, Duczymina, Rembielina Aleksandrowa, Budek, Raszujki.. praktycznie z całej gminy.
Pan Piotr zawodowo jeździ ciężarówką, a w czasie wolnym przesiada się na jeden ze swoich czterech motocykli.
Najbardziej lubi czerwoną "trajkę".
- Była chyba pierwsza w powiecie - podkreśla z dumą. Na wycieczki zabiera żonę, dzieci i hajda w teren. Jeżdżą ostrożnie, oglądają, co się da, wracają zadowoleni.
Rodzina pana Piotra jest prawdopodobnie najbardziej "zmotocyklizowaną" familią w gminie Chorzele. Jeździ nie tylko założyciel grupy, ale też jego rodzice - Anna i Janusz oraz szwagierka Kinga.
Pani Anna dość często odpala swoją zieloną "trajkę", by ruszyć na wycieczkę po okolicy lub nieco dalej.
Moto-doktorek
Piotr Szustecki jest znany pod pseudonimem "Szóstka motodoktor". Niektórzy nazywają go "motodoktorkiem" Jego pasja rozpoczęła się dwa lata temu, gdy kupił Goldwinga - motocykl turystyczno-szosowy o pięknym wyglądzie.
- Masa świateł, wspaniale wygląda w nocy - zachwala swój nabytek pan Piotr.
Goldwinga już nie ma, lecz pasja pozostała.
"Szóstka motodoktor" lubi zwiedzać Polskę. Na razie nie zdecydował się na odległe wyprawy, ale zapowiada, że będzie jeździł coraz dalej. Tymczasem wraz z żoną Jolantą zalicza okoliczne zloty motocyklistów.
Piotr Szustecki łączy motocyklową pasję ze swym wykształceniem mechanicznym. Chętnie poświęca czas na reperacje, udoskonalenia i naprawę motocykli wszelkich odmian.
- Mamy garaż, w którym wraz z przyjaciółmi kolektywnie zajmujemy się motorami. Zapraszam wszystkich chętnych - deklaruje.
Samotny wilk
Jan Moskalik z Chorzel mówi o sobie "samotny wilk". Nie należy do żadnego ugrupowania, ale sprzyja wszystkim motocyklistom świata. Co tydzień wsiada na swoje Suzuki Boulevaerd i rusza w teren. Czasami sam, czasami z dwójką kolegów.
Pan Jan nie bierze pasażerów.
- Co innego połamać swoje kości, a co innego narazić pasażera - wyjaśnia.
W tej dawno podjętej decyzji utwierdziła go ostatnia przygoda. Kilka tygodni temu w okolicach stacji benzynowej w Myszyńcu cudem uniknął wypadku, gdy jakiś niedowarzony kierowca z zawrotną prędkością pędził wprost na niego.
- Zanosiło się na czołówkę, ale miałem wyjątkowe szczęście. Udało mi się uniknąć zderzenia dosłownie w ostatnim momencie - wspomina ze zgrozą.
Dla Jana Moskalika najlepszą przygodą jest sama jazda.
- Człowiek zapomina wtedy o świecie, skupia się na prowadzeniu, nie myśli o przyziemnych sprawach. Jest i wiatr we włosach i komary w zębach, czyli sama radość życia.
Zbigniew Czarnecki