Aktualności

JAK PIORUN ZE SŁONECZNEGO NIEBA

O czytelnictwie, totolotku i cieniach życia rozmawiamy z Ewą Gadomską, szefową Firmy Handlowo Usługowej w Chorzelach

- Widzę, że u Pani wciąż można dostać gazety. A już myślałem, że czytelnictwo na papierze jest w zupełnym zaniku.
- W porównaniu z okresem sprzed kilku lat gazety schodzą coraz gorzej. Według moich obliczeń, w tym czasie sprzedaż prasy - czy to dzienników, czy tygodników - spadła o jakieś 60 procent.
- Kto głównie kupuje?
- Na pewno nie młodzież, która siedzi w internecie. Z kolei starsze osoby wolą telewizję. Pozostali to klienci przyzwyczajeni do gazet - ludzie, którzy lubią siąść w fotelu i sobie poczytać. Panie przeglądają tygodniki z poradami o modzie, kuchni, urządzaniu domu, panowie bardziej interesują się polityką, wybierając "Politykę" czy "Angorę". W sumie, pozostało niewielu czytelników.
- Z gazetami więc krucho, ale totolotek chyba nie traci na popularności?
- W Chorzelach są teraz trzy kolektury, więc część klientów idzie tam, gdzie bliżej, ale - ogólnie mówiąc - ta gra wciąż cieszy się powodzeniem.
- A czy Pani gra w "totka"?
- Oczywiście
- Z sukcesem?
- Wygrałam kilka razy, raz nawet 1000 zł.
- Ma Pani jakiś system?
- Zawsze skreślam swoje ulubione liczby.
- A wie Pani jaka jest szansa na trafienie szóstki w "totku"?
- Około jeden do 12 milionów.
- Naukowcy obliczyli, że to mniej więcej tyle ile wynosi prawdopodobieństwo trafienia pioruna w człowieka w biały dzień przy słonecznej pogodzie.
- Ale ten piorun czasami trafia...
- To prawda. Ludzie też czasami wygrywają, więc jest nadzieja. Komu najbardziej zależy na wygranej?
- Przychodzą do mnie różne osoby - starsze i młodsze, kobiety i mężczyźni, biedni i bogaci, rolnicy, robotnicy, urzędnicy. Warto dodać, że nie wolno przyjmować kuponów od małoletnich. Granie w totolotka przez osoby poniżej 18 lat podpada pod ustawę o hazardzie.
- Czy ktoś w Pani kolekturze trafił "piątkę" lub "szóstkę"?
- Niewykluczone, że tak było, ale o o takich szczęściarzach nic nie wiem; jeśli ktoś wygra poważną sumę, nie przychodzi do mnie, lecz zgłasza się do centrali. Z kolei osoby, które trafią "trójki" na ogół przeznaczają pieniądze na zakup nowych kuponów albo zabierają wypłatę do domu.
- Pewien mój znajomy zawsze wypełnia kupon własnoręcznie, uważając że wygrana będzie pewniejsza. Komputery podejrzewa o skłonności do oszustwa. A jak jest w Pani punkcie - klienci grają na chybił-trafił czy wolą skreślać sami? A może mają jakieś systemy?
- Wydaje mi się, że większość ma swoje liczby, więc wypełniają kupony własnoręcznie.
A jeśli chodzi o grę systemową... Swego czasu pewien przejezdny klient mniej więcej dwa razy do roku wykupował kupony za 2 tysiące zł. Z tego, co wytłumaczył w przelotnej pogawędce, zrozumiałam, że chyba grał jakimś systemem. Czy jednak coś wygrał, nie wiem.
- Jakie są zachowania osób wypełniających kupon? Wznoszą oczy do nieba, modlą się o sukces..?
- Nie przypatruję się. Po prostu skreślają cyferki, a jeśli nawet mają jakieś emocje, to je starannie ukrywają.
- Widzę, że u Pani można również grać w zdrapkę..
- Tak. Zdarzyły się nawet duże wygrane - raz 100, a raz 50 tys. zł. Jeden z klientów wykupił kiedyś zdrapkę za złotówkę, a wygrał sporą sumę.
- Jak Pani sądzi, dlaczego ludzie grają?
- Mogę powiedzieć, dlaczego ja gram. Przede wszystkim dla przyjemności - zdrapię sobie jakąś zdrapkę, wygram 50 zł i jest mi przyjemnie. Jest też trochę emocji, więc człowiek jest zadowolony, jeśli wygra nawet niewiele.
- Pani praca sprzyja kontaktom z klientami. Rozmowy, wymiana opinii, pogaduszki...
- Lubię swoją pracę, lubię ludzi, lubię ich słuchać i rozmawiać z nimi. Klienci często chcą podzielić się swoimi problemami, o których nie zawsze mają ochotę rozmawiać z najbliższymi. Umiem słuchać, a poza tym wszystko zachowuję dla siebie i nie udzielam żadnych rad ani pouczeń.
- Mogłaby pani być psychologiem...
- Na pewno nie. Niektóre opowieści nie są przyjemne. Nie chciałabym, aby pozostały mi w głowie.
- Gdyby Pani wydrapała wielką sumę, na co przeznaczyłaby Pani wygraną?
- Kupiłabym dzieciom mieszkania.
- A gdyby ta suma starczyła na wiele, wiele mieszkań?
- Wybudowałabym ogromny hotel dla kobiet, które borykają się z chorobami nowotworowymi, aby - gdy przyjdzie ten ostatni czas - nie były same. Straciłam ostatnio koleżankę, którą poznałam na radioterapii i wiem, że gdyby umierała wśród różowych ścian i uśmiechniętych ludzi byłoby jej łatwiej.
To byłby piękny dom pełen miłości i ciepła, gdzie nikt by się nie bał.
- Z całego serca życzę takiej wygranej. Dziękuję za rozmowę, a na koniec poproszę o zdrapkę i jeden kupon lotka. Może ten piorun mnie trafi...

Z. Czarnecki