
Migawki z treningu. Trener ćwiczy z kilkoma zawodnikami jednocześnie. Za nim nadzieja "Watahy", 10-letni Olek Dybiński z Olszewki

Trenerem jest Sebastian Delowicz. Swoją przygodę ze sportami walki zaczął jeszcze w rodzinnym Rybniku. Na początku był boks, który z czasem przerodził się w pasję do brazylijskiego jiu-jitsu. Swoje umiejętności doskonalił w Warszawie, Rzymie oraz Szczytnie, systematycznie rozwijając techniki i wiedzę z zakresu sportów walki. O jego doświadczeniu i kompetencji w tych dyscyplinach świadczą liczne dyplomy i uprawnienia trenerskie.
W Chorzelach pojawił się ze względu na żonę Wioletę Lipińską-Delowicz, która stąd pochodzi.
Teraz sam wprowadza młodych adeptów w tajniki walki. Jego celem jest nie tylko szlifowanie umiejętności fizycznych, ale przede wszystkim kształtowanie charakteru i siły ducha.
Kto komu zazdrościł
W „Watasze” trenują dwie grupy wiekowe. Pierwsza liczy 12 członków w wieku od 9 do13 lat, w drugiej trenuje 14 sportowców (14 do 20 l.). Od czasu do czasu pojawiają się również bardziej dojrzali wielbiciele boksu i jiu-jitsu.
Sporą część zawodników stanowią dziewczęta. Są wśród nich przyjaciółki Oliwia Bonisławska i Zuzanna Dybińska z Olszewki, uczennice z tej samej szkoły.
Zuzia zaczęła trenować, bo pozazdrościła młodszemu bratu -10- letniemu Olkowi, najmłodszemu członkowi klubu. Z kolei Oliwia pozazdrościła Zuzi i w rezultacie całą trójkę dwa razy w tygodniu przywożą na zajęcia rodzice.
Entuzjazm i chęć pracy dziewcząt są wręcz zaraźliwe.
- Na razie trenujemy dla przyjemności – mówią, dodając jednomyślnie, że jeszcze nie wiedzą jak potoczy się ich kariera sportowa. Niemniej jednak w przyszłość, choć pozostaje ona wielką niewiadomą, patrzą z nadzieją,.
Nie walić bez opamiętania
Dla trenera Sebastiana bardzo ważne jest bezpieczeństwo młodzieży. Chroni zawodników przed niepotrzebnymi urazami, szczególnie w boksie, który – jak mówi trener - jest sportem „urazowym”. Profesjonalnie podchodzi do ochrony zdrowia sportowców, nie tylko oszczędzając dziewczęta w starciach z chłopcami, ale także kładąc nacisk na techniki obronne.
- Młodzież dopiero się rozwija, nie można walić się po głowach bez opamiętania – wyjaśnia. Dodaje przy tym z uśmiechem, że czasem trudno powstrzymać ich zapał.
Dyscyplina sportowa w „Watasze” to nie tylko trening ciała, ale również umysłu. Sportowcy nabywają tu umiejętności, które pomagają także w codziennym życiu – choćby wytrwałość, determinację, czy umiejętność podnoszenia się z porażek.
Trener jest pełen uznania dla podopiecznych.
- Trafiła mi się niesamowita grupa utalentowanych, ambitnych i pracowitych zawodników. Jeśli sprawy potoczą się w dobrym kierunku, z pewnością o wielu z nich jeszcze usłyszymy.
Świadectwem jego słów są liczne medale i dyplomy zdobyte podczas różnych zawodów.
Trener docenia rolę rodziców, którzy nie chcąc, aby ich pociechy siedziały godzinami przy ogłupiającym komputerze lub smartfonie, „wypychają” dzieci na treningi. Kiedy zaś potomstwu trening się spodoba, zostaje tu na dłużej.
Społeczność wspiera talenty
„Wataha” działa jako stowarzyszenie. Sebastian Delowicz ma świadomość, że jej sukces nie byłby możliwy bez pomocy z zewnątrz. Klub utrzymuje się głównie dzięki pomocy prywatnych sponsorów, w tym kolegów i znajomych pana Sebastiana, którzy wspomagają go na różne sposoby. Firma "Metalix" udostępniła do treningów wspomniany już duży garaż, ktoś inny pomógł w przystosowaniu pomieszczenia do treningów, jeszcze kolejni znajomi pomogli wyposażyć salę w sprzęt. Wkład w działalność klubu wnoszą też rodzice.
Sebastian Delowicz chwali byłą burmistrz Beatą Szczepankowską, która znacznie wspomagała „Watahę” (pomogła załatwić m.in. maty i hantle) oraz jest wiernym kibicem drużyny. Trener Delowicz z nadzieją liczy na wsparcie również ze strony nowej ekipy rządzącej.
Trochę patosu
Siedziba „Watahy” służy nie tylko do treningów, lecz – jak wspomnieliśmy – jest również miejscem spotkań lokalnej społeczności, która wspiera młodych sportowców. Istotną rolę w odgrywają zarówno rodzice, którzy zachęcają dzieci ku aktywności fizycznej jak i lokalni sponsorzy. Dzięki ich zaangażowaniu i wsparciu młodzież ma szansę rozwijać swoje pasje i marzenia.
Zdaniem trenera, warto zachęcać do inwestowania w młodych sportowców. Kto wie, może już wkrótce któryś z stanie się chlubą całego kraju… A jeśli nawet nie, to i tak można wspólnie kształtować nie tylko przyszłych mistrzów, ale przede wszystkim silnych i zdrowych obywateli naszej społeczności.
I przypomnijmy, że wiedział o tym ponad 400 lat wybitny polski polityk kanclerz Jan Zamojski, który stwierdził: „Taka jest Rzeczpospolita jakie jej młodzieży chowanie”
Czar