Kinga Zielich, mieszkanka naszej gminy, jest poetką i piosenkarką. Specjalizuje się w poezji śpiewanej, a kilka tygodni temu ukazał się jej pierwszy autorski teledysk z pięknym utworem „Ciche motyle”.
W rozmowie z chorzelakiem.pl pani Kinga opowiada o swojej drodze artystycznej, o rodzinnych tradycjach muzycznych, tajnikach kształcenia głosu, planach na przyszłość i kilku innych ciekawych sprawach
- W internecie można wysłuchać pięknej, nastrojowej piosenki pod tytułem „Ciche motyle”. Śpiewa ją Pani na tle krajobrazu, w którym rozpoznaję podchorzelskie okolice. Czy się nie mylę?
- Nakręciliśmy ten klip w moich rodzinnych stronach w okolicach Duczymina, ale są w nim również ujęcia z Łazienek Królewskich oraz ze starówki w Olsztynie.
- Pierwszy autorski teledysk poezji śpiewanej z Pani słowami i muzyką jest bardzo profesjonalny i spodobał się wielu osobom. Czy wiąże Pani przyszłość z działalnością artystyczną, na przykład z występami na estradzie, czy ma Pani inne plany, czy może jeszcze za wcześnie na składanie jakichkolwiek deklaracji?
- Zależy od tego, jak wszystko się potoczy. Najważniejsze jest dla mnie, by robić to, co od zawsze tak bardzo kocham - czyli muzykę i ogólnie sztukę. Ważne jest dla mnie, bym mogła się uzewnętrzniać w ten sposób i dzielić się moją małą sztuką z innymi. A co da mi los? Nie mam pojęcia, pozostaje mi tylko dalej pracować i zobaczyć, co z tego wyjdzie.
- Uczyła się Pani w podstawówce w Duczyminie, w liceum w Chorzelach, a w tym roku zdała Pani egzaminy wstępne na wydział sztuki Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Czy trzeba było pokonać wielu konkurentów?
- Egzaminatorzy sprawdzali moje umiejętności muzyczne, np. rozpoznawanie interwałów, umiejętność gry na fortepianie, kazali też coś zaśpiewać... Ten rodzaj testu nie był dla mnie trudną przeszkodą, ponieważ ukończyłam szkołą muzyczną. Innymi słowy, nie obawiałam się rywalizacji.
- Gra Pani na kilku instrumentach...
- Na fortepianie, ukulele, saksofonie, organach. Ostatnio zaczęłam naukę gry na skrzypcach.
- Skąd te muzyczne upodobania. Czyżby jakieś tradycje rodzinne?
- W mojej rodzinie nie ma wielkich tradycji muzycznych, ale wszyscy lubią sobie pośpiewać. Po prostu raz na jakiś czas, kiedy w duszy zagra, zbieramy się i śpiewamy dla zabawy, żeby miło spędzić razem parę chwil.
W tym rodzinnym muzykowaniu zazwyczaj uczestniczą: babcia z dziadkiem, rodzice i rodzeństwo. Jeden z dziadków grał kiedyś na gitarze, drugi, którego nie miałam okazji poznać - na akordeonie.
- Kto najwcześniej zauważył, że ładnie Pani śpiewa?
- Babcia i to ona nauczyła mnie pierwszej piosenki. Miałam wtedy 5- 6 lat. Z kolei ja zmuszałam babcię, żeby mi śpiewała, gdy odprowadzała mnie na przystanek autobusowy. Bardzo lubiłam piosenki w jej wykonaniu.
Potem śpiewałam niemal bez przerwy. Na początku pod swoje skrzydła wzięła mnie pani Anna Siejka, wychowawczyni i nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej. W podstawówce i liceum, występowałam na prawie każdym apelu, często uczestniczyłam w różnych w konkursach.
Rozwijałam się też muzycznie, grając przez długi czas w chorzelskiej orkiestrze dętej, jeszcze pod dyrekcją śp. Wojciecha Jabłońskiego. Przestałam grać przed maturą, bo trudno było pogodzić przygotowania do tego egzaminu z próbami.
Od 3 klasy szkoły średniej chodziłam też na lekcje śpiewu klasycznego z panią Agnieszką Grabowską.
- Ma pani delikatny, czysty głos. Trzeba o niego bardzo dbać, a jednocześnie bez przerwy kształcić. To chyba ciężka praca?
- Tak. Ciężka praca i konieczność posiadania wiedzy z teorii muzyki, fizjologii i anatomii. Ćwiczymy i ćwiczymy, a mimo wszystko głos nie zawsze chce „współpracować” z naszymi wyobrażeniami.
Oczywiście, nie można przesadzać z treningiem, bo głos się szybko męczy i można sobie zaszkodzić. Ważne natomiast, by codziennie ćwiczyć chociaż przez 20 minut.
Dodam jeszcze, że teraz mam na studiach lekcje emisji głosu. Zajęcia prowadzi dr hab. Hanna Zajączkiewicz.
- Powszechna opinia głosi, że śpiewacy wspomagają swój głos spożywaniem surowych jajek…
- To nie dla mnie. Wolę rumianek z miodem
- A właściwie dlaczego zdecydowała się Pani na poezję śpiewaną, a nie na przykład disco polo?
- Po prostu disco-polo to nie mój gatunek, a poza tym uważam, że nie mam głosu do muzyki rozrywkowej.
- Tekst do piosenki „Ciche motyle” ułożyła Pani sama. Jest więc Pani również poetką...
- Piszę dużo wierszy. Trochę się ich uzbierało. Pewnie mało kto wie, że udostępniam je na swoim profilu na instagramie.
Stawiam na oryginalną twórczość, jakkolwiek niekiedy szukam inspiracji u innych poetów. Należą do nich chociażby Tuwim, Asnyk, Słowacki i Szekspir.
- Których wykonawców pani ceni ?
- Jeśli chodzi o teksty i muzykę, to doceniam Dawida Podsiadło. Lubię też muzykę filmową ze względu na jej emocjonalność. Moi ulubieni artyści to, między innymi, Elvis Presley, Eric Christian, Dario Marianelli, Kitaro czy Patrick Doyle.
- I na koniec, skąd pseudonim Fioorinn?
- To przekształcenie włoskiego słowa „fiori”, oznaczającego kwiaty.
- Dziękuję za rozmowę, życząc jednocześnie wszystkiego najlepszego na niełatwej artystycznej drodze.
Zbigniew Czarnecki
Link do instagrama KIngi Zielich: https://www.instagram.com/fioorinn?igsh=Njk2Z3c0dXc1ZHR4