Aktualności

Michał Wiśnicki (od lewej) oraz Eliasz Kostrzewa przedstawiają pomysły na poprawienie jakości życia w gminie

NOWE POMYSŁY NA GMINĘ

Chorzelak.pl rozmawia z Eliaszem Kostrzewą, kandydatem na burmistrza Chorzel, oraz z Michałem Wiśnickim, przyszłym zastępcą burmistrza (w przypadku pomyślnego wyniku wyborów). Obaj panowie startują w barwach Komitetu Wyborczego „WygraMY Przyszłość”.
Przypomnijmy: Eliasz Kostrzewa jest przedsiębiorcą z Zarąb, a Michał Wiśnicki to nauczyciel, prezes Towarzystwa Przyjaciół Chorzel i przewodniczący Rady Miejskiej.

 

- Zdecydował się Pan kandydować na urząd burmistrza Chorzel. W razie wygranej byłaby to pierwsza Pańska kadencja. Mówi się, że pierwszą kadencję trzeba poświęcić na naukę zarządzania i że niedoświadczony burmistrz to zmarnowany czas dla gminy.

Eliasz Kostrzewa: W urzędzie miasta i gminy w Chorzelach przepracowałem ponad 5 lat. Znam jego strukturę, zasady działania oraz specyfikę. Nie jest dla mnie nowością i nie obawiam się ewentualnego powrotu w jego mury.
Przypomnę też, że prowadzę z powodzeniem własną firmę, a praca na swoim uczy dobrych nawyków – współpracy z kontrahentami, odpowiedzialności, oszczędności, cierpliwości i planowania. Dzięki pracy na swoim nauczyłem się, że „złotówka kosztuje”. Innymi słowy, trzeba się dokładnie przyjrzeć pieniądzom, zanim się je wyda.
Bardzo istotną sprawą jest współpraca z Michałem Wiśnickim, samorządowcem i społecznikiem o wielkiej wiedzy i doświadczeniu. Razem możemy zdziałać wiele w każdej dziedzinie, a pomysłów mamy dużo.

- W takim razie zacznijmy od dróg. Co macie do zaoferowania mieszkańcom w sprawie katastrofalnego stanu części dróg zarówno w mieście, jak i w gminie?

Michał Wiśnicki: Ważne pytanie. Nasza gmina ma sieć dróg idącą już w setki kilometrów. Jesteśmy największą powierzchniowo gminą na Mazowszu, nie licząc samej Warszawy. Jednak od lat chorzelski samorząd decyduje się na budowę wysokich jakościowo nawierzchni, które jednak także dużo kosztują. Zrezygnowano zaś zupełnie z czegoś takiego jak metoda potrójnego utrwalania. Nie jest to wylewanie asfaltu, tylko utwardzanie emulsją asfaltową i kruszywem, które wtapia się w emulsję.
Oczywiście to metoda słabsza. Ale dziesięciokrotnie tańsza. Potrójne utrwalanie powinno starczyć na dekadę. Są jednak w naszej gminie drogi wykonane tą metodą jeszcze w latach 2002-2006. Mimo upływu 20 lat wciąż nieźle się trzymają.
Mamy więc wybór. Możemy zbudować w roku 2-3 kilometry dróg bardzo dobrej jakości. To oznacza, że wszystkie drogi zmodernizujemy w ciągu „zaledwie” 70 lat. Może więc porozmawiać z mieszkańcami i dać im wybór? Słabsza jakościowo technika, ale za dwa lata czy asfaltowy luksus za lat 20? Jeśli ktoś woli poczekać – będziemy robić gdzie indziej. Ale możemy tą metodą wykonać rocznie 10-12 km dróg, a nie 2 km.
Eliasz Kostrzewa: Dodajmy, że koszt budowy kilometra drogi o szerokości 4-5 m metodą potrójnego utrwalania wynosi około 200-250 tys. zł, podczas gdy za 1 km drogi asfaltowej zapłacimy 2 mln zł albo i więcej.
Budując drogo, sprawiamy, że na przyzwoity dojazd niektóre wsie będą czekać przez pokolenia. Pytamy się więc wprost: który wariant budowania mieszkańcy chcą wybrać? Może warto zapytać ich, a nie decydować odgórnie?

- Być może warto pójść za przykładem wójta podlaskiej gminy Brańsk? Ta gmina powołała własny zakład budowlany, który zbudował już wiele dróg, naprawił stadion, zajął się też budową remizy OSP.

Michał Wiśnicki: Znam sprawę. Burmistrzem Brańska od 10 lat jest przedsiębiorca-budowlaniec. Kiedy starał się o wcielenie swojego pomysłu w życie, poprosił m.in. sołectwa, żeby zrzekły się funduszu sołeckiego na rzecz zakupu maszyn do budowy dróg. Potem wykonywał kolejne gospodarne kroki. Teraz Brańsk ma własną cementownię, żwirownię oraz oczywiście drogi. Betonowe! To dobry przykład na to, ile można zrobić własnymi siłami…
Warto stworzyć własną komórkę, która zajmie się budową dróg zamiast wynajmować drogie firmy.

Co prawda, obecny zakład komunalny nie ma zbyt wielu maszyn, bo ich kupno jest kosztowne, ale gdyby raz poniosło się większe wydatki na ten cel, zakład zostałby wyposażony w sprzęt, który mógłby działać i zarabiać przez wiele lat.

- Kilka dni temu rozmawiałem z radnym gminy Wielbark o Środowiskowym Domu Samopomocy działającym w Wesołowie. Codziennie transportem gminnym dowozi się tam starsze osoby z całej gminy. Seniorzy mogą porozmawiać, pobawić się, mają zajęcia z różnych dziedzin pod okiem wykwalifikowanych opiekunów. Zresztą w województwie warmińsko- mazurskim jest sporo takich ośrodków...

Michał Wiśnicki: Bardzo ważnym tematem jest polityka senioralna i związana z osobami niepełnosprawnymi. W Chorzelach jest klub seniora, ale to tylko namiastka. Nie zastąpi on specjalistycznego miejsca, do którego można byłoby dowozić starszych ludzi z gminnych wsi. Środowiskowe domy samopomocy stają się w Polsce standardem. Pomagają dorosłym niepełnosprawnym i ich rodzinom. Kilka lata temu postulowałem utworzenie takiej placówki w Łazie, w budynku po dawnej szkole. Niestety propozycja przeszła bez echa. Dzisiaj budynek stoi pusty, a gmina nie świadczy kompleksowych usług dla potencjalnych pensjonariuszy ŚDS. To dlatego my planujemy utworzenie takiego ośrodka.
Eliasz Kostrzewa: Od razu przychodzi mi na myśl też Uniwersytet Trzeciego Wieku. Jego organizacją mógłby się zająć np. chorzelski OPS albo biblioteka czy ośrodek kultury. Kto będzie to prowadził, to kwestia wtórna – dużo ważniejsza jest determinacja, by to zrobić.
Michał Wiśnicki: Marzy nam się w ogóle utworzenie u nas Centrum Usług Społecznych. Taka instytucja działa np. w sąsiedniej gminie Czarnia. CUS jest czymś w rodzaju połączenia OPS-u z centrum rehabilitacyjnym i centrum aktywizacji ludzi. W CUS-ie w Czarni odbywają się spotkania KGW i innych miejscowych organizacji, różnego rodzaju warsztaty, ale też zabiegi rehabilitacyjne. Takie centrum jest świetnym pomysłem na integrację lokalnej społeczności, szczególnie w małych miejscowościach. W Czarni to kwitnie. U nas też może.
Eliasz Kostrzewa: Zależy nam też na tym, żeby rozruszać wiejskie szkoły. Chcielibyśmy, żeby nie zamykały się o godzinie 13.00 czy 14.00, ale by działały również popołudniami – jako swoiste lokalne centra kultury. Oczywiście są pewne wymogi prawne, by to zrealizować, ale mamy już pomysł, jak to zrobić. A na „już” warto pozwolić chociażby, żeby i dzieci, i dorośli mogli skorzystać z boisk przyszkolnych.

- A może chcecie pochwalić się własnymi pomysłami, o które nie zdążyłem zapytać?

Michał Wiśnicki: Tych mamy naprawdę dużo. I nie zawsze muszą one generować dodatkowe koszty. Przykład pierwszy z brzegu: od pewnego czasu powstawać zaczęły w gminie nowe koła gospodyń wiejskich. I to jest wspaniałe! Teraz czas, by je wesprzeć systemowo. Pomóc napisać wniosek, wypełnić dokumentację, zainspirować do wspólnych działań. Powołamy więc komórkę w Urzędzie Miasta i Gminy, która będzie zajmować się wsparciem organizacji pozarządowych. Wiem doskonale, jak trudno stawiać pierwsze kroki w takich działaniach. Ale już to przeszedłem i wiem, jak to urządzić, żeby to z miejsca ruszyło. Taki system w uproszczeniu jest w gminie Jednorożec. My to jeszcze bardziej rozwiniemy – a wystarczy tylko przekierować pracę kilku osób z urzędu, by to zaczęło działać dosłownie z miejsca.
Eliasz Kostrzewa: Stawiamy na przedsiębiorców. Ale nie tylko tych, którzy mają nas zbawić i kupić działki na strefie gospodarczej. To niepewna przyszłość. Ale przecież mamy przedsiębiorców obok siebie. Naszych, lokalnych. A ci są zdani głównie na siebie. A kto, jeśli nie lokalni przedsiębiorcy będą nakręcać lokalną koniunkturę? Chcemy więc pomagać młodym przedsiębiorcom rozwijać ich biznesy. Tych bardziej doświadczonych wspierać. Powołamy też społeczną Radę Biznesu przy burmistrzu. Społeczną – czyli bez wynagrodzenia jej członków. Wierzymy jednak, że takie ciało doradcze pomoże w rozwiązaniu ich problemów.
Michał Wiśnicki: Zaktywizujemy biblioteki i ośrodek kultury. Stworzymy w ciągu najbliższego roku lub dwóch wirtualną strzelnicy dla młodzieży i dorosłych – taka funkcjonuje na przykład w Przasnyszu. Współpraca z Nadleśnictwem Przasnysz pomoże w wypromowaniu Gór Dębowych. To są doskonałe tereny do uprawiania np. biegów na orientację.
Eliasz Kostrzewa: Będziemy dążyć do zmniejszenia kosztów związanych z odpadami komunalnymi – przez utworzenie własnej presortowni. Na śmieciach można też dzisiaj zarabiać. Albo przynajmniej płacić za nie mniej. Stworzymy system bezpiecznych przejść dla pieszych w mieście i w większych wsiach z drogami wojewódzkimi. I tak dalej, i tak dalej… Jak widać, będzie co robić przez więcej niż jedną kadencję.

- Widać, że macie Panowie wiele ciekawych pomysłów na ważne chorzelskie bolączki. Podobnie jak pozostałych kandydatów czeka was wielka praca, by o nich opowiedzieć przez czas, który pozostał do wyborów. Dziękuję za rozmowę.
                                                                              Rozmawiał Zbigniew Czarnecki