Aktualności

WolonWariaci już myślą o kolejnej akcji (druga z lewej Paulina Dębska)

Jak wariować, to w szczytnym celu

Porównać energię Pauliny Dębskiej z Raszujki do wulkanu to mało. Tryska pomysłami jak Wezuwiusz, a jej żywiołowość i pomysłowość zarażają innych. Efekt – roczna działalność charytatywna uszczęśliwiła wiele rodzin, nie mówiąc już o satysfakcji organizatorów i darczyńców

Pani Paulina jest prezesem stowarzyszenia „WolonWariaci”. Bardzo nie lubi słowa prezes, o czym wiedzą jej przyjaciele, którzy przekornie zwracają się do niej właśnie w ten sposób
- My jesteśmy trochę zwariowani, szybko myślimy i działamy, nie wyobrażamy sobie, że coś może nie wyjść. Nawet jeśli niektórzy mają jakieś wahania, reszta się nie poddaje. Jeden mówi „Tego nie da się zrobić”, inny na to: „Co ty, ja to załatwię”. A pozostali dodają: - „Ja znam tego”, „A ja tamtego”, - „Ja załatwię to”, - „A ja tamto”. I zawsze wszystko wychodzi – mówi pani Paulina.

WolonWariaci po roku działania mają już 6 tysięcy obserwatorów na Facebooku.
Odbyło się 6 akcji, zebrano 104 800 zł.
Bez przerwy szukają nowych pomysłów. Czasami organizują burze mózgów, czasami komuś coś się przyśni i o tym opowie.
Nic więc dziwnego, że gdy debatowano nad nazwą dla nowo powstałej grupy, z aplauzem przyjęto propozycję „WolonWariaci”, zasugerowaną przez Michała Wiśnickiego.

Mąż, szwagier, bratowa i inni

Grupa powstała dokładnie 27 września ubiegłego roku. Tego właśnie dnia p. Paulina przeczytała reportaż o dziadkach Leny, dziewczynki z Nidzicy dotkniętej rdzeniowym zanikiem mięśni – ciężką chorobą układu nerwowo mięśniowego. Dziadkowie dziewczynki jeździli po całej Polsce w poszukiwaniu pieniędzy dla chorej wnuczki.
- Pomyślałam wtedy o swoich rodzicach, którzy pewnie też walczyliby o życie i zdrowie swoich trzynaściorga wnucząt – wspomina p. Paulina.
Gdy wymyśliła piknik dla Leny, do jego organizacji gotowi byli mąż, siostra ze szwagrem, bratowa, pozostali członkowie rodziny oraz kilku znajomych.
Nie przypuszczała, że zamiast skromnego pikniku wyjdzie masowa impreza na tak dużą skalę. Na dodatek w środku epidemii. Do akcji włączyły się dziesiątki osób i liczni sponsorzy. Wśród nich motocykliści z grupy Motomiłośnicy, kilka innych lokalnych grup, swoje stoisko miało przedszkole – dzieciaki zrobiły na kiermasz różne ciekawe przedmioty.
WolonWariaci zebrali dla Lenki prawie 35 tysięcy zł.

Grochówka z wielkiego gara

Kolejną akcję zorganizowano dla chorego Jasia z Chorzel.
Chorzelscy Motomiłośnicy, wśród których znalazł się mistrz świata w jednej z motocyklowych dyscyplin, demonstrowali popisy na swoich maszynach. Rozegrano też turniej piłki nożnej z udziałem dziewięciu drużyn. Na imprezie pojawiła się niezawodna przy takich okazjach straż pożarna, a dzięki kulinarnym umiejętnościom strażaków uczestnicy imprezy mogli zakosztować słynnej już grochówki gotowanej w wojskowej kuchni polowej. Zdaniem licznych ekspertów, jest to najlepsza grochówka na świecie.
Chłopca wsparły również wpływy z bloku reklam w „Kurierze Przasnyskim”.
Podczas „Weekendu cudów” dla pani Agnieszki znaleźli się sponsorzy, którzy dawali różne rzeczy, słodycze, rękodzieła, obrazki. Zapaczkowane dary można było kupić z samochodów podczas specjalnej imprezy „Drive Thru dla Agnieszki”.
Urządzono też kiermasze ciast w Krukowie, Chorzelach i Zarębach. Wypiekiem zajmowali się znajomi i rodzina.
Pani Paulina: - Zdecydowaliśmy, że będziemy pomagać nie tylko dzieciom z Chorzel, ale i z regionu. Zbieraliśmy pieniądze dla Olesia z Piwnic, chłopca z wadą serduszka.

Wielkie sanie z prezentami

Z czasem rodzą się nowe pomysły - na przykład zbiórka złomu.
Zawsze można liczyć na sponsorów, a jest ich tak wielu, że trudno wymienić wszystkich. Na dodatek lista ciągle się wydłuża.
6 grudnia kawalkada motocyklistów rusza do Czarni do Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego. Motomiłośnicy przebrani za Mikołajów na przystrojonych świątecznie motorach pociągną wielkie sanie wypełnione prezentami. Akcja o nazwie „Paczka dla dzieciaczka” organizowana jest już po raz drugi wspólnie z Kołem Gospodyń Wiejskich w Przysowach
Marzeniem pani Pauliny jest kiermasz bożonarodzeniowy, wstępnie ustalony na 12 grudnia. Na stoiskach znajdą się przyniesione przez darczyńców ozdoby świąteczne.
Trwają rozmowy z nadleśnictwem o podarowanie 100 choinek. Sprzedawane przez wolonwariatów drzewka będą w święta przypominać, że zostały kupione w szczytnym celu.
Zawsze są tam, gdzie jest potrzeba. Wymaga to dużo czasu, poświęcenia, wyrzeczeń, bo każdy ma rodzinę, pracę, dzieci. Doba ma tylko 24 godziny, więc działają też często w niedzielę. Posługują się własnymi środkami lokomocji, nieraz dokładają z własnej kieszeni. Nakręca ich entuzjazm coraz to nowych osób chętnych do pomocy. Najważniejsze, że nigdy nikt nie odmówił wsparcia. A atmosfera towarzysząca imprezom jest niepowtarzalna.
Zaangażowanie mieszkańców Chorzel i okolic przechodzi najśmielsze oczekiwania.
- Myślę, że jest tak dlatego, bo po prostu widzą sens i cel. I to jest super – mówi pani Paulina.
W październiku zostali wyróżnieni w tegorocznym XI konkursie „Mazowieckie Barwy Wolontariatu”. Wkrótce wybierają się na uroczystą galę po odbiór nagrody.

Czar