Aktualności

Jak w Mącicach fundusze dzielono

Podczas zebrana wiejskiego sołectwa Mącice zajmowano się przeznaczeniem funduszu sołeckiego. Mieszkańcy Ścięciela, drugiej wsi w sołectwie, twierdzą, że w spotkaniu wzięli udział tylko wtajemniczeni znajomi sołtysa Mącic. Sołtys Dariusz Łachacz uważa, że wszystko było w porządku

- Naszej wsi nie przyznano ani grosza – mówi zbulwersowany Jarosław Niski ze Ścięciela. - Ale czego można było się spodziewać, jeśli z spotkaniu wzięli udział sami swoi – dodaje.
Pan Jarosław dowiedział się o zebraniu przez przypadek, dosłownie w ostatniej chwili, gdy wracał z pracy do domu. 
W te pędy ruszył do wiejskiej świetlicy.
- Było tam około 18 osób, wszyscy z Mącic, nikt ze Ścięciela. Na moje pytanie, dlaczego nie zawiadomiono naszej wsi, sołtys odpowiedział, że przecież wywiesił kartkę na tablicy ogłoszeń w Mącicach – relacjonuje rozmówca Chorzelaka.pl. - Zdenerwowałem się, bo przecież nikt nie będzie jeździł codziennie do Mącic, żeby sprawdzić, czy sołtys wywiesił jakąś kartkę. Doszło do małej pyskówki, lecz wytrwałem do końca. Uczestnicy przegłosowali, że wszystkie pieniądze trafią do Mącic.
Co prawda, Ścięciel podlega pod sołectwo Mącice, lecz celem wyjazdów mieszkańców są przede wszystkim Wielbark (praca w Ikei, zakupy w Biedronce) oraz Chorzele (Biedronka plus sprawy urzędowe). W Mącicach bywają od wielkiego dzwonu, a na pewno nie sprawdzają codziennie tablicy ogłoszeń, bo przyzwyczaili się do działalności poprzedniego sołtysa – nieżyjącego już Stanisława Lorenca.
- Pan Stanisław zawiadamiał nas o spotkaniach. We wsi wywieszał ogłoszenia na słupach elektrycznych, dzwonił do niektórych mieszkańców z prośbą o powiadomienie sąsiadów, w nagłych wypadkach przyjeżdżał, by poinformować osobiście – mówią ścięcielanie.

Pytanie i odpowiedzi

Kiedy reporter Chorzelaka.pl chciał porozmawiać z głową Mącic, przyjrzał się dokładnie tablicy ogłoszeń, by znaleźć namiary na sołtysa. Nie widniał na niej ani adres, ani numer telefonu.
- Słucha pan, trzeba jechać na Wielbark, za jakiś kilometr skręcić w lewo do lasu, potem prosto i będzie sołtys – podpowiedział jeden z przechodniów.
Skrętów w lewo w las nie było wiele, w tym jeden wyjeżdżony, ale brakowało wskazówki, na przykład kierunkowskazu, w który z nich wjechać. Postanowiliśmy więc skontaktować się telefonicznie (nr telefonu podał Urząd MiG w Chorzelach).
Pytanie było jedno: czy sołtys uważa, że wystarczająco poinformował mieszkańców Ścięciela o planowanym zebraniu?
Z odpowiedzi Dariusza Łachacza wynikało, że jak najbardziej wystarczająco.
Po pierwsze, wywiesił ogłoszenie na tablicy, którą – jak podkreśla – wykonał na własny koszt. Co prawda, kilka dni później, jeszcze przed zebraniem ogłoszenie zniknęło, ale – jak twierdzi - powiadomił o spotkaniu m.in. lokatorów mieszkań komunalnych w dawnej szkole. Niestety, żaden z nich nie przyszedł.
Po drugie, mieszkańcy Ścięciela powinni zrobić we wsi własną tablicę. Wtedy będzie wiedział, gdzie powiesić ogłoszenie. Na płotach, ogrodzeniach i słupach elektrycznych nie wypada, bo jeszcze ktoś się zezłości, że zaśmieca mu się teren.
Na pytanie uzupełniające, czy tak trudno poprosić któregoś z mieszkańców Ścięciela, by powiadomił innych, sołtys odpowiedział, że do każdego jeździć nie będzie. A dlaczego? A dlatego, że gdy kiedyś rozwoził nakazy płatnicze, to jeden adresat był w polu, drugi też gdzieś zniknął, a i paru kolejnych było nieobecnych.
- Powiem panu tak – wyjaśniał sołtys. - Najeździłem się na próżno, z częścią nakazów wróciłem do urzędu gminy, zmarnowałem dużo paliwa.

Prawo a życie

Formalnie sołtys Mącic dopełnił obowiązku. W statucie chyba wszystkich polskich sołectw napisano, że „sołtys 7 dni przed zebraniem musi wywiesić ogłoszenie na tablicy ogłoszeń lub powiadomić mieszkańców w sposób zwyczajowo przyjęty w danym sołectwie”. Tyle tylko, że ten zapis ma korzenie jeszcze w latach 50-tych ubiegłego wieku, kiedy mało kto - nie tylko na wsi - miał samochód czy telefon stacjonarny, a o takich rodzajach komunikacji jak np. internet naukowcy zaczynali nieśmiało myśleć.
Niestety, kolejni ustawodawcy po prostu kopiowali stare ustalenia do nowych regulacji prawnych - w rezultacie w dobie telefonów komórkowych i internetu mamy zapis o karteluszku na zdezelowanej niekiedy tablicy ogłoszeń.
Warto też zwrócić uwagę na sformułowanie „w sposób zwyczajowo przyjęty w danym sołectwie”. Wspomniany już  śp. Stanisław Lorenz wywieszał ogłoszenia na tablicy i słupach elektrycznych, dzwonił do mieszkańców,  przyjeżdżał, by poinformować osobiście. Czyż takiego postępowania nie można uznać za „zwyczajowo przyjęte” i je kontynuować?

Wątpliwości

W dobrą wolę nowego sołtysa nie wierzą nie tylko ścięcielanie, ale nawet pani Teresa Żebrowska z Mącic, członkini rady sołeckiej przy Dariuszu Łachaczu. Pani Żebrowska twierdzi, że – podobnie jak mieszkańcy Ścięciela - nic nie wiedziała o planowanym zebraniu.
- Przejeżdżałam przypadkiem koło świetlicy, zauważyłam kilka samochodów i parę osób, więc zaciekawiło mnie, co tam się dzieje – opowiada. - Kiedy dowiedziałam się, że to zebranie wiejskie, zdenerwowałam się, że sołtys mnie nie zawiadomił. Jestem przecież członkinią rady sołeckiej.

Jak to robią inni?

Własną metodę powiadamiania mieszkańców opracował sołtys Opaleńca Andrzej Olbryś.
- Wypisuję kilka kartek i dostarczam je do wszystkich części wsi. Kiedy na przykład jadę na kolonię Opaleńca, zostawiam kartkę w pierwszym gospodarstwie z prośbą o przekazywanie jej kolejnym sąsiadom. Potem telefonicznie sprawdzam, czy informacja trafiła do wszystkich. Nie chcę, aby ktokolwiek czuł się pominięty – wyjaśnił Andrzej Olbryś.
Z kolei z sołectwa Duczymin otrzymaliśmy pisemną odpowiedź na pytanie wysłane mailem:
„Jeżeli chodzi o moje sołectwo, to ja wywieszam ogłoszenia na tablicach sołeckich, w sklepach oraz zamieszczam wszelkie informacje w internecie i dodatkowo wysyłam do mieszkańców (którzy wyrazili na to zgodę) smsy z ważnymi informacjami” – napisał sołtys Duczymina Mateusz Piórkowski.

Wyrobi się czy nie?

Poprosiliśmy o komentarz do tego wydarzenia przygodnych mieszkańców Mącic.
- Sołtys to młody człowiek, jeszcze bez doświadczenia. Może z czasem się wyrobi – zauważył jeden z rozmówców Chorzelaka.pl

Ścięcielanie nie chcą czekać, aż sołtys się wyrobi. Do Rady Miejskiej w Chorzelach wystosowali wniosek o ustanowienie w Ścięcielu odrębnego sołectwa. Podpisali się pod nim wszyscy pełnoletni zamieszkujący lub zameldowani w tej wsi.

                                                                                                                    Zbigniew Czarnecki