- "Wczorajsi” pojawiają się rankiem, kupują małpki a na dworze „szybkie przechylenie i uciekam dalej” - mówi Tomasz Cichowski
Krótka rozmowa z Tomaszem Cichowskim, który prowadzi sklep monopolowy „Promilek” w Chorzelach
- Poprzednio pracował Pan w warzywniaku w Wielbarku, teraz przyszedł czas na sklep monopolowy w Chorzelach. Jest Pan wierny branży spożywczej...
- Ludzie zawsze jedli, jedzą i będą jedli warzywa, a przy alkoholu obowiązuje podobna zasada - pili, piją i będą pili. Poza tym, oprócz prowadzenia warzywniaka zajmowałem się dostarczaniem produktów spożywczych na różne imprezy - wesela, bankiety. Teraz będę robił to samo, tyle że zmieni się asortyment.
Co prawda, w czasie covidu liczba wesel spadła, ale powoli zaczyna coś się dziać, a ponieważ wyrobiłem sobie dobrą markę jako zaopatrzeniowiec, jestem pewny, że chętni znów zaczną korzystać z moich usług.
- Pańscy sklepowi klienci to przeważnie….?
- Mężczyźni w różnym wieku. Najwięcej jest młodzieży, czyli osób do lat 30. Niekiedy trafiają się nawet klienci poniżej lat 18, ale tych czeka zaskoczenie, bo sprawdzamy „dowodziki”. Niektórzy są smutni, że nie mogą kupić alkoholu.
Przychodzą również kobiety, lecz w znacznie mniejszej liczbie. Są to głównie stałe klientki.
- Nie narzeka Pan na brak klientów. Jak Pan myśli, dlaczego?
- Przypuszczam, że przede wszystkim liczy się miła obsługa. Robimy wszystko, aby klient był zadowolony.
- W innych sklepach obsługa też jest miła..
- My ciągniemy ceny w dół, utrzymujemy kontakt z nabywcą – pogadamy, poradzimy, pożartujemy. Staramy się stanąć na wysokości zadania.
- Co spragnieni piją najchętniej?
- Przede wszystkim piwo, przy czym najlepiej schodzą piwa regionalne. W następnej kolejności idzie wódka czysta, następnie wódki smakowe, winko, likiery, koniak i takie tam inne wynalazki.
- Czym różni się praca w warzywniaku od pracy w monopolowym?
- Klientelą. W monopolowym kupują głównie mężczyźni, w warzywniaku przede wszystkim kobiety, najczęściej z torbami pełnymi zakupów.
- W jakich godzinach pojawia się najwięcej chętnych?
- Można mówić o trzech falach; szczyt przypada na 9-12 rano, następna fala nadchodzi po południu – między 13 do 17. Potem przez jakiś czas jest spokój, a gdzieś w okolicach 21 a 22.30 klienci pojawiają się znowu.
- Jak Pan sądzi? Dlaczego szczyt przypada na przedpołudnie?
- Mieszkańcy okolicznych wiosek przyjeżdżają na zakupy, a przy okazji wstępują do mnie, żeby mieć coś na wieczór.
- A tak zwani „wczorajsi”?
- A i owszem. Przychodzą rankiem, kupują małpki zwane też jednorazówkami, czyli buteleczki o pojemności 100 lub 200 gram, wychodzą ze sklepu a na dworze „szybkie przechylenie i uciekam dalej”.
Na przykład dzień kobiet wielu mężczyzn świętowało bardzo uroczyście, więc następnego dnia rankiem pojawiło się w sklepie sporo umęczonych tym świętowaniem
- W Chorzelach jest kilka sklepów z alkoholem, w tym cztery nocne. Wódkę i piwo można też kupić w stacjach benzynowych, a mimo wszystko branża się trzyma.
- Skoro tak jest, to znaczy, że chorzelacy lubią pociągać.
- A przynajmniej czymś zakąszają?
- Rogalikami, batonikami, paluszkami, a przede wszystkim chipsami solonymi i pikantnymi.
- Nie narzeka więc Pan na zastój?
- Na razie jest bardzo fajnie, a gdy zacznie się sezon letni, będzie jeszcze fajniej.
- Piwo na ochłodę i wódka w plenerze...?
-Tak jest.
Czar