Aktualności

1. Praca w domu zajmuje panu Marcinowi około 3/4 czasu pracy 2. W teren trzeba jechać czy to mróz, deszcz czy słoneczna spiekota 3. Stare znaki geodezyjne tzw. osnowy (fot. archiwum prywatne)

DOKŁADNY JAK GEODETA

Marcin Lorenc z Jednorożca, z zawodu geodeta, najchętniej pracuje na naszym terenie, choć czasami wyrusza w bardziej odległe strony. W rozmowie z chorzelakiem.pl opowiada o swojej pracy, dronach i faraonach oraz udziela kilku porad

 

- Lato w pełni. Niektórzy mówią, że to czas geodetów. Niektórzy zazdroszczą wam tej pracy. Bo na świeżym powietrzu, czyli prawie wczasy, bo ciekawa - można liczyć na interesujące znaleziska, bo zarobki...
- Niektórzy tak to widzą, tymczasem w terenie spędzam tylko około 1/4 czasu pracy, w pozostałym pracuję przy komputerze - wykonuję dokumentację, załatwiam sprawy urzędowe, prowadzę firmę, a to się wiąże z wieloma czynnościami. Na szczęście z wyjazdami jest teraz lepiej; kiedyś trzeba było zgłaszać osobiście pracę geodezyjną do Powiatowego Ośrodka Dokumentacji Geodezyjnej i Kartograficznej do starostwa, zawozić formularze, dokumentację, odbierać. Teraz też sporządza się te dokumenty, ale dzięki internetowi oszczędza się na dojazd, choć nie we wszystkich sprawach.
Co do pracy w terenie - geodeci pojawiają się na polach i łąkach, lasach, siedliskach, terenach przemysłowych, drogach, szuwarach i trzęsawiskach itd. nie tylko wiosną czy latem, ale również jesienią i zimą, gdzie wykonują wiele czynności - od kopania dołków w zmarzniętym gruncie do wytyczania budynku podczas burzy piaskowej. Są też słoneczne dni, gdy temperatura przekracza 35º C w cieniu i słoneczne z temperaturą - 15º C.
- Jest konkurencja?
- Jest. Musi być.

- I nie wchodzicie sobie w paradę?
- To klient wybiera.

- W Chorzelach z Pana usług korzystało wiele osób i równie wiele zna Pana ze słyszenia. Czyżby to Pański ulubiony teren?
- Pracuję tam, gdzie jest praca, a zlecenia mam głównie z terenu powiatu przasnyskiego. Czasami działam w sąsiednich powiatach. Zgłaszają się również klienci z odleglejszych rejonów, ale wolę działać w okolicy.

- A jak zostaje się geodetą?
- Najpierw szkoła podstawowa, technikum geodezyjne lub liceum, studia na wydziale geodezji i kartografii, praktyki, staż, egzamin państwowy, po którym zdobywa się uprawnienia geodety. Na swoje poszedłem wiosną 2006 roku.

- Co się zmieniło w Pańskiej pracy od jej początków do teraz?
- Wspomniałem o uproszczeniu w załatwianiu spraw urzędowych, warto też powiedzieć o postępie technologicznym. Jeszcze kilkanaście lat temu przy pomiarach w terenie trzeba było wyszukiwać punkty osnowy, czyli punkty odniesienia w postaci znaków betonowych lub kamiennych umieszczanych w ziemi co kilkaset metrów. Teraz, dzięki systemom globalnego pozycjonowania -GPS (USA), GLOONAS (Rosja), BEIDO (Chiny), GALILEO (UE), które dają „osnowę z nieba” możemy uzyskać w czasie rzeczywistym pomiar z dokładnością 1-3 cm. Za możliwość korzystania z tej usługi płaci się abonament właścicielowi stacji referencyjnych.

- Niektórzy posługują się dronami...
- Dron to tylko nośnik sprzętu w postaci kamer fotogrametrycznych czy skanerów laserowych. Nie do wszystkich prac geodezyjnych można go wykorzystać, bo nie zawsze daje on odpowiednie wyniki, niemniej są tereny i rodzaje prac, gdzie będzie bardziej wydajny niż inne pomiary.

- Kiedy słucham opowieści o nowoczesnych metodach, przychodzą mi na myśl geodeci starożytni, którzy wytyczali w Andach kilkusetkilometrowe drogi, projektowali piramidy w Egipcie, chiński mur, a wszystko z dokładnością do kilku cm.
- Tak, ale wtedy te monumentalne obiekty budował faraon, cesarz, król czy arystokracja. Mniejsze znaczenie miało zlokalizowanie budowli, bo zazwyczaj król miał dużą działkę. Popyt na geodetów pojawił się wraz z przekształceniami własnościowymi i potrzebami cywilizacyjnymi.
W geodezji jest wiele specjalizacji. Po studiach podyplomowych dodatkowo zdobyłem uprawnienia klasyfikatora gleb, gdzie też trzeba robić pomiar geodezyjny i przeprowadzić badanie gleby, aby wykonać mapę klasyfikacyjną.

- Jak to się robi?
- Należy wykopać odkrywkę i określić klasę bonitacyjną gleby.

- W jaki sposób?
- Chociażby poprzez dotyk; rozcierając glebę między palcami, trzeba określić m.in. typ gleby oraz jej skład granulometryczny (żwir, piasek, glina, pył, ił). Wykonuje się też pomiar pH każdej warstwy, opisuje odkrywkę i na podstawie Urzędowej Tabeli Klas Gruntów przydziela się glebę do danej klasy.

- Trzeba więc mieć czułe palce....
- Kiedyś zlecono mi sklasyfikowanie gleby w lesie. Chodziło o to, że w dokumentach występował grunt orny klasy V i VI, a tymczasem w terenie rósł las. Kopiemy - wiadomo jednorożeckie strony - więc piasek – najpierw płytka warstwa ciemnoszarego, kolejna w kolorze brunatnym, która na głębokości poniżej 60 cm stopniowo zmienia kolor na żółty i jasno żółty. Na głębokości ponad 120 cm znalazłem łuski po nabojach i puszki po konserwach. Na łuskach zachował się symbol. Okazało się, że pocisk wyprodukowano w Berlinie w 1912 roku. Wkopałem się w okop z czasów I Wojny Światowej z 1915 r., a przypomnę, że na naszym terenie były prowadzone intensywne działania wojenne. Pod względem gleboznawczym skłania to do wniosków, że przez te sto lat odtworzył się dzięki działaniom natury i człowieka profil glebowy charakterystyczny dla gleby brunatnej.

- Kurpie znane były z wydobycia bursztynu. Znalazł Pan jakąś bryłkę?
- Dotychczas - czyli przez 20 lat mojej pracy - nie, ale mój syn kilka dni temu wykopał kawałek wielkości połowy jabłka.

- W jakich okolicach, jeśli to nie tajemnica?
- Na terenie gminy Jednorożec. Co ciekawe, nie w lesie.
- Przejdźmy na chwilę do spraw urzędowych. Załóżmy, że ktoś chce postawić nowy dom..
- O jakiej powierzchni zabudowy i ilu kondygnacyjny?
- Powiedzmy 60 -70 mkw. z poddaszem użytkowym.
- Gdzie?
- Na wsi, na terenie gminy Chorzele.
- Najpierw trzeba uzyskać decyzję o warunkach zabudowy dla tej inwestycji.

- Co jest do tego potrzebne?
- Wypełniony wniosek z załącznikami.
- Jest decyzja i co dalej?
- Mapa do celów projektowych i projekt budowlany do zgłoszenia w starostwie.

- A przecież miało być mniej formalności.
- Wspomniany przykład podlega pod szybsze procedowanie. Projekty takich budynków dostępne w sieci m.in. na stronie Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego. Taki projekt trzeba zaadaptować do lokalnych warunków - m.in. wykonać projekt zagospodarowania działki na mapie do celów projektowych i zgłosić budowę do starostwa.

- Widziałem kilka zdjęć, które Pan zrobił podczas pobytu w terenie. Są interesujące - ciekawe pomysły, ładne ujęcia. Widać, że lubi Pan swoją pracę...
- W terenie jest mało czasu na wykonywanie zdjęć. Gdy coś przykuje moją uwagę, robię fotkę aparatem z telefonu, który ma ograniczone możliwości tak jak każdy. Jeśli chodzi o pracę - ma blaski i cienie, czasami daje satysfakcję.
- O cienie pytać nie będę, ale o blaski i owszem?
- Kiedy przychodzi weekend. 
- Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję.

                                                                                                                     Zbigniew Czarnecki

 

Pracę w terenie można umilić fotografowaniem. Na zdjęciach Omulew, motyl na statywie oraz fotka z teleskopu (fot. archiwum prywatne)