Mehdi Farzane chwali sobie pobyt w Chorzelach (fot. Bel)
Rozmowa z panem Mehdi Farzaneh, Irańczykiem z Teheranu, dyrektorem firmy Bel-Polska w Chorzelach
- Jest pan dyrektorem Bel-Polska od czerwca tego roku. Poprzednio zarządzał Pan zakładem Bela w Iranie. Jak trafił Pan do Polski?
- Przyjazd do Polski zaproponowało mi kierownictwo Bela we Francji, gdzie mieści się centrala naszej firmy. Przypomnę, że Bel jest firmą francuską, która od 150 lat produkuje wyśmienite, zdrowe wyroby serowarskie.
- Na długo przyjechał Pan do Chorzel?
- Chciałbym tu spędzić całe życie. Moje pierwsze wrażenia są nadzwyczaj pozytywne. Widzę piękny kraj, pięknych ludzi i wiele pozytywnych rzeczy.
- Dziękuję za taki komplement pod adresem Polski.
- To nie komplement. Przebywam tu na kontrakcie nieograniczonym terminowo, więc nie ma żadnego powodu, by opuszczać Polskę po kilku latach. Moim podstawowym celem jest zwiększenie wydajności zakładu, jego rozwój i przysporzenie większych korzyści miejscowej społeczności. Jeśli uda mi się to zrealizować, będę szczęśliwy.
- Jak przygotowywał się Pan do przyjazdu do Polski?
- Przeglądałem you tube, szperałem w internecie, czytałem opinie podróżników i dziennikarzy o Polsce i Polakach. Niektórzy mówią, że nie doceniacie siebie, że za dużo narzekacie. Dla mnie jesteście wspaniałym krajem o wielkiej kulturze - można nawet powiedzieć, że klejnotem Europy. Macie wielki potencjał rozwojowy, więc sądzę, że przed wami wielka przyszłość.
Wiem, że przeżywaliście ciężkie okresy w swojej historii - czy to podczas II wojny światowej, czy przed nią, czy w czasach komunistycznych. Teraz na szczęście jesteście wolnym krajem i członkiem Unii Europejskiej.
Polska była kiedyś w bloku komunistycznym, więc spodziewałem się wielkiej biurokracji, tymczasem od pierwszego dnia spotkałem się z fantastycznym przyjęciem. Na lotnisku nie było żadnych zbędnych formalności, w Chorzelach wszelkie sprawy administracyjne załatwiono błyskawicznie, zostałem zameldowany niemal z marszu.
Czasami porównuję Polskę z innymi krajami europejskimi, które odwiedziłem, chociażby z Anglią, i widzę, że na ich tle wypadacie bardzo dobrze. Tak więc nie ma żadnych powodów do narzekań, natomiast potrzeba trochę więcej wiary w siebie.
Przed przyjazdem słyszałem, że trzeba uważać na polskich kierowców. Ostrzegano mnie przed ich agresywną i zbyt szybką jazdą, mówiono, że nie przestrzegają przepisów. Tymczasem nic takiego nie zauważyłem. Wydaje mi się, że większość kierowców przestrzega zasad, a łamią je nieliczni. Być może moja łagodna ocena wynika z doświadczeń z kierowcami irańskimi.
Irańczycy, głównie młodzież, są szaleńcami za kierownicą. Na ulicach można zwariować ze strachu, trzeba mieć oczy dookoła głowy,
- To miło, że chwali pan Polaków, ale naprawdę nie widzi w nich Pan żadnych wad?
- Z natury jestem optymistą, więc nawet w Iranie przy wielkiej liczbie codziennych smutnych wiadomości i czarnych myślach o przyszłości mojej ojczyzny, nie traciłem pozytywnego nastawienia do życia.
Zawsze starałem się dopatrywać piękna w życiu i tak też jest tutaj, w Polsce. Nawet jeśli coś może mi się nie podobać, doceniam urodę życia, która jest ważniejsza od jego mniej przyjemnych stron.
Wiem, że świat nie jest rajem, że ma swoje wady i zalety, więc jeśli pyta mnie pan o negatywne odczucia z Polski, teraz nie potrafię nic o nich powiedzieć. Może za kilka lat. Na razie widziałem w Polsce tyle wspaniałych rzeczy i poznałem tylu fantastycznych ludzi, że jeśli nawet dotknęły mnie jakieś przykrości, to porównaniu z zaletami pobytu w Polsce są to błahostki niewarte wspominania.
- Co, zdaniem Pana, wyróżnia Pana firmę?
- Motto naszej firmy brzmi - „for all, for good”. „For all” oznacza, że nasze produkty mają być ogólnodostępne, „for good”, że mają być najlepszej jakości. Dbamy o to, by wytwarzać bardzo zdrowe produkty. Nie patrzymy wyłącznie na zyski. Opieramy się na dwóch filarach – jeden to zysk, drugi – odpowiedzialność, w tym troska o środowisko poprzez redukowanie emisji CO2, a jednocześnie walka o obniżenie energochłonności.
- Czy wszystkie wasze zakłady pracują w ujednoliconym systemie?
- Polityka firmy jest opracowywana w dyrekcji we Francji. Wszystkie zakłady pracują w podobnym systemie i według identycznego wzorca.
- Moja żona pyta, co się stało z serkiem Kiri, którego nie można dostać w lokalnych sklepach?
- Żeby odpowiedzieć na pytanie, kilka słów wyjaśnienia.
W Belu mamy 32 zakłady w całym świecie, kilkanaście w Europie – Francji, Portugalii, Hiszpanii i innych krajach. Każdy z nich powstał z myślą o dostawach na konkretne rynki.
Bel-Polska został zbudowany jako platforma eksportowa, tak więc większość produkcji Kiri jest eksportowana do krajów na całym świecie – do Europy, Azji, Afryki – i dlatego trudno go spotkać w Polsce.
Oczywiście mamy na uwadze rynek polski i zastanawiamy się jak zwiększyć produkcję. Na razie Kiri jest dostępny wybranych sklepach, lecz chcemy, aby w przyszłości można go było kupić wszędzie. Obiecuję, że w przyszłości żona będzie mogła kupić Kiri również w Chorzelach.
- W różnych krajach są różne uwarunkowania kulturalne. Czy bierzecie je pod uwagę przy organizacji pracy. Na przykład w Iranie obowiązkiem muzułmanina jest codzienna trzykrotna modlitwa.
- Bierzemy pod uwagę obyczaje kulturowe i obowiązujące w danych krajach regulacje prawne. W Iranie wewnątrz zakładu znajduje się pomieszczenie do modlitwy. Zresztą wg prawa irańskiego, obowiązkiem firm jest zapewnienie pomieszczenia do modlitw.
- A jeśli chodzi o sam tok pracy? Czy są jakieś istotne różnice w tym względzie między na przykład Irańczykami a Polakami?
- W Iranie jest dość trudna sytuacja polityczna, a co za tym idzie, również gospodarcza, w związku z czym częściej pojawiały się tam problemy do natychmiastowego rozwiązania. Kiedy codziennie coś się zmienia, a na przykład inflacja wręcz szaleje, przekraczając 70%, w związku z czym ceny surowców zmieniają się z dnia na dzień, niejednokrotnie musieliśmy rozwiązywać kilka sytuacji kryzysowych naraz. Czasu na znalezienie rozwiązania było mało, co wymagało wielkiej elastyczności i pomysłowości.
W Europie trudno mówić o sytuacjach kryzysowych. Sytuacja jest tu stabilna, a przejściowe trudności rozwiązuje się na spokojnie, korzystając ze sprawdzonych procedur.
- Z pracownikami porozumiewa się Pan po angielsku. Czy zamierza Pan nauczyć się polskiego?
To trudny język. Na razie poznałem kilka podstawowych słów, ale postanowiłem przyłożyć się do nauki.
Z kierownictwem i pracownikami nadzoru rozmawiamy po angielsku, bo jest on po prostu konieczny w naszej pracy
- Jak spędza Pan czas wolny?
- W tygodniu jestem zajęty w zakładzie, często opuszczam go bardzo późno, więc po powrocie do domu przeważnie wypoczywam - czytam, przeglądam internet. Rzadkie wolne chwile lubię spędzać na łonie natury, tym bardziej, że okolice Chorzel są piękne i atrakcyjne przyrodniczo; macie malownicze jeziora, zielone lasy, dziką zwierzynę. Nie przepadam za dużymi miastami – lubię ciszę, spokój, małe miejscowości...
My, ludzie, jesteśmy organicznie związani z naturą, pochodzimy od niej. Im bliżej natury, tym bliżej naszych początków. Myślę, że naturę mamy w genach.
Jedynie weekendy spędzam z żoną w Warszawie, gdzie organizujemy sobie jakieś rozrywki.
- Czy w Chorzelach ma pan przyjaciół lub znajomych?
- Bardzo pomocną osobą jest mój gospodarz ze swoją córka, która zresztą mówi po angielsku, więc w razie potrzeby mogę liczyć na jej wsparcie. Mam też kilku znajomych, którzy mieszkają w po sąsiedzku. Utrzymujemy dobre kontakty, a ja nie czuję się osamotniony.
- A jak panu smakują polskie potrawy? Czy ma już pan jakieś ulubione, czy jest coś, czego pan nie cierpi?
- Jeszcze nie znam na tyle polskiego, by wymienić nazwy poszczególnych potraw, a ponieważ nie stosuję jakiejś specjalnej diety, mogę jeść wszystko. Niekiedy jedzenie jest dość ostre, ale akurat to lubię.
Proszę pamiętać, że w Polsce jestem zaledwie kilka miesięcy. Może za jakieś trzy lata będę potrafił powiedzieć coś więcej o polskich potrawach.
- Czy tęskni Pan za Iranem?
- Oczywiście. Chyba każdy tęskni za swoją ojczyzną. Mam nadzieję, że kiedyś sytuacja w Iranie będzie lepsza niż teraz. Podobnie jak Polska, Iran jest krajem o wielkich możliwościach. Mamy utalentowaną i wykształconą młodzież i liczę na to, że dzięki niej mój kraj zmieni się na lepsze.|
Iran ma wielką historię, wielkie osiągnięcia kulturalne, wspaniałych ludzi, cudowną przyrodę. Sam pan był w Iranie, więc wie pan, jak tam jest.
- Dziękuję za rozmowę.
Zbigniew Czarnecki