Aktualności

Naczelnik wioski z borowikiem w słoiku (nagroda w konkursie "Smak Roku 2011" ( fot. K. Skrodzki)

Naczelnik wioski żyje z bab

Mało kto wie, że tuż za granicami naszej gminy, w Piwnicach Wielkich, w lesie przy szosie do Wielbarka leży nietypowa osada - wioska Prusów. Jej naczelnikiem, a przy okazji prezydentem tej nacji, jest Kazimierz Abramczyk - na stałe mieszkaniec Piwnic

Kiedy p. Kazimierz kończył Wydział Chemii na Politechnice Warszawskiej, nie sądził, że głównym zajęciem jego życia będzie badanie zwyczajów ludu, który niegdyś zamieszkiwał te tereny.
A przypomnijmy, że kilkaset lat temu w części obecnej Warmii, Mazur i Suwalszczyzny żył lud Prusów, spokrewnionych z Litwinami i Jaćwingami.
Nasze okolice były wówczas ziemią niczyją. Próbowali je zdobyć Prusowie, Mazurzy, Jaćwingowie, Litwini. Toczyły się o nie się ciągłe walki, aż wreszcie wszystkich pogodzili Krzyżacy.
- Zawsze interesowałem się historią okolicy, więc zacząłem studiować dzieje Prusów. Kiedyś przeczytałem kroniki sprzed kilkuset lat, których autorzy pisali, że „Prusowie w swoim pogaństwie są bliżej Boga niż my, którzy ich nawracają” lub „Ludzie najbardziej ludzcy jakich spotkałem, nawet wrogom pomagają”. Poczułem, że był to naród wyjątkowy. Na dodatek wyczytałem, że czcili siły przyrody – słońce, gwiazdy, wiatr - i wsiąkłem na dobre – wspomina p. Kazimierz, gorący zwolennik życia w harmonii z naturą, znawca wszelakich ziół, zapalony ogrodnik ekologiczny. Niedawno otrzymał nawet wyróżnienie w wojewódzkim etapie „XIV Konkursu Ogólnopolskiego na najlepsze gospodarstwo ekologiczne w 2021r.”  

Najpierw były baby

P. Kazimierz nawiązywał znajomości ze znawcami regionu, uczestniczył w różnych imprezach. W 2008 r wziął udział w warsztatach „Mazurski Feniks”, poświęconych historii, tradycji i dawnym obyczajom. Wtedy dowiedział się o babach pruskich.
Baby Pruskie - głosi jedna z teorii – to kamienne figury symbolizujące pruskich wojowników. W średniowieczu wyrzeźbiono ich chyba dość dużo, bo te posążki znajduje się często na dawnych terenach Prusów, a nawet poza nimi. Taką babę znaleziono na przykład w okolicach Opaleńca.

W 2010 roku Urząd Miejski w Olsztynie ogłosił konkurs na maskotkę promującą region. Pan Kazimierz zakasał rękawy, wyrzeźbił drewnianą babę i wygrał, pokonawszy liczną konkurencję, która przedstawiła inne propozycje.
Po zwycięstwie zaczął rzeźbić na potęgę. Najpierw w drewnie, potem wykonywał baby z odlewów ze styrbetonu, ostatnio wykorzystuje silikonowe formy, w które wlewa wosk pszczeli.
Jego baby można spotkać w urzędach, sklepach, różnych instytucjach, na dworcach i w portach lotniczych.
- Dotychczas wyprodukowałem z dziesięć tysięcy bab. Kiedyś pojawiła się u mnie wycieczka, która chciała obejrzeć moje wyroby. Przyjąłem gości w ogródku i wtedy doznałem olśnienia. A może warto zbudować wioskę pruską, do której mógłbym zapraszać chętnych do poznania dawnych obyczajów i historii tych ziem? Jak pomyślałem, tak zrobiłem – opowiada.
Zakup materiałów sfinansował z pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży bab, budową zajął się sam z wydatną pomocą brata Jerzego, też mieszkańca Piwnic Wielkich.
Teraz wioskę odwiedzają grupy zorganizowane, zielone szkoły i goście indywidualni.

Co mogą goście?

Przede wszystkim każdy uczestnik warsztatów organizowanych przez p. Kazimierza, może wykonać foremkę i samodzielnie zrobić babę.
Można też włożyć dużego borowika do małego słoika, czyli obejrzeć pokaz marynowania całych grzybów w kwasie mlekowym. Ten przysmak nagrodzono tytułem „Smak Roku 2011. Pamiątka regionalna „Mazury zaklęte w słoiku". Borowika w słoiku uhonorowano certyfikatem jako produkt Warmii i Mazur.
Wypada również zapoznać się z historią Prusów i ich największymi osiągnięciami – na przykład wziąć udział w pokazie średniowiecznej techniki zamrażania. Ta umiejętność stanowiła największą tajemnicę Prusów, rozpracowaną dopiero niedawno.
Trzeba wreszcie spróbować meltanu - zupy błyskawicznej, sporządzonej ze skiełkowanych ziaren owsa i pszenicy, popić to sokiem lub syropem z brzozy ewentualnie miodem po staroprusku lub skosztować innych smakołyków. A dodajmy, że do wszystkich potraw używa się wyłącznie składników naturalnych.
A kiedy już goście posilą się, czekają na nich rozrywki – rzuty na celność pałką pruską, czy strzelanie z łuku.

Zakaz narzekania

Prusowie słynęli z gościnności, na szczęście naczelnik wioski nie stosuje na co dzień niektórych zwyczajów. Za dawnych czasów gości trzeba było karmić i poić, dopóki nie zebrało im się na wymioty. Dopiero wtedy gospodarz miał pewność, że najedli się do syta i że nie poskarżą się na słabe przyjęcie. Zresztą nie było wyjścia; goście nie mieli prawa narzekać na przejedzenie, bo wśród Prusów obowiązywał zakaz narzekania. Za użalanie się nad sobą, narzekanie i biadolenie skazywano na śmierć.
Warto też wspomnieć o śmierci wojownika. Kiedy umarł, zbierała się cała wioska. Pito wówczas tak długo, aż przepito cały majątek ruchomy, nieruchomości zaś dzielono na trzy części - najlepszą otrzymywał zwycięzca wyścigu konnego.

Jak zostać Prusem

Prusami i ich historią interesuje się coraz więcej osób. Powstają liczne stowarzyszenia i organizacje mające na celu propagowanie pruskości, a niektórzy sympatycy tego ludu deklarują pruskie pochodzenie,
Na podstawie starych kronik z całej Europy, w których czasami można znaleźć pruskie słowa lub nazwy, językoznawcy próbują wskrzesić wymarły język. Dotychczas odtworzono około 2 tysięcy słów, a w Polsce jest nawet tłumacz języka staropruskiego.

Niektórzy oceniają liczbę potomków Prusów w świecie na około 4 mln osób. Pewno będzie ich więcej, jako że Prusem może zostać każdy, pod warunkiem że zaakceptuje obyczaje tego ciekawego ludu.
Na razie wioska p. Kazimierza jest słabo zaludniona, więc jako naczelnik nie ma on większych kłopotów z biurokracją. Być może znajdzie więcej zajęcia jako prezydent Prusów; powierzono mu tę godność przez aklamację podczas ostatniego, corocznego spotkania w osadzie.

 

                                                                                                                                                CZAR

 

 

Wjazd do wioski Prusów ( Fot. K. Skrodzki)