Aktualności

1. Pani Jelena przyjechała do Zarąb z dwiema córeczkami; 2. Anna Kostrzewa przyjęła uchodźców z porywu serca

Kobiety tęsknią, mężczyźni walczą

Anna i Krzysztof Kostrzewowie, właściciele Agroturystyki BAJA w Zarębach nie spodziewali się, że ich hotelik na 30 łóżek będzie pękał w szwach już w początkach marca. Agresja Putina na Ukrainę sprawiła, że trafiło tu już 29 osób uciekających przed wojną. Głównie kobiety i dzieci znalazły tu życzliwość i spokój

- Zostało mi zaledwie 1 wolne łóżko – mówi p. Anna, która w porywie serca zgłosiła chęć pomocy uchodźcom zaraz po napadzie na Ukrainę, a pierwsi uchodźcy trafili do Zarąb 1 marca wieczorem. Było to małżeństwo z trójką dzieci - dwiema dziewczynkami w wieku 6 i 8 lat oraz 12-letnim chłopcem. Kolejni przybysze naznaczeni wojenną traumą pojawiali się prawie codziennie.

Marina

20-letnia Marina przyjechała z Charkowa. Jest tu sama. Bliscy zostali na Ukrainie - mama w rodzinnym, bombardowanym Czernihowie, tata, brat i siostra skryli się przed wojną w Kijowie.
Podróż do Polski trwała kilka dni. Najpierw samochodem do przejścia ze Słowacją w Użgorodzie. Na przekroczenie granicy czekali 2,5 doby.
- Kolejka przed nami miała ze sześć kilometrów, za nami ze dwadzieścia – wspomina Marina.
Potem była podróż przez Słowację, Warszawa i wreszcie przystanek końcowy - Zaręby.

Jelena

Pani Jelena z córeczkami Mariją i Weroniką są w Polsce od 8 marca. Przyjechały z miasta Dniepr. Kilkudniowa podróż miała parę etapów. Najpierw do Łucka zawiózł je mąż, stamtąd ruszyły autobusem do Warszawy, potem znalazły się w Ciechanowie, by ostatecznie trafić do Zarąb.
Na Ukrainie został dorosły syn służący w obronie terytorialnej i pracujący mąż. Co prawda, w Dnieprze było w miarę spokojnie, ale Jelena bała się, że rozpanoszy się bandytyzm, jak to się stało w Charkowie, Mariumpolu i innych miejscowościach zajętych lub atakowanych przez Rosjan.
- Na razie pragniemy spokoju. Zastanawiamy się, co robić. Nie można żyć bez pracy, więc chciałabym znaleźć zatrudnienie. Nawet próbowałam, ale jest bariera językowa. Znam rosyjski i ukraiński, a tu potrzebny jest angielski. Chcemy się jakoś zorganizować – stworzyć choćby jakieś zajęcia dla dzieci i dla dorosłych.

Walentyna

Pani Walentyna jest wdową. Przyjechała z Winnicy z synową i kuzynką. Wszystkie liczą na to, że wojna wkrótce się zakończy i wrócą do domu.
- Prowadziliśmy normalne życie. Mieliśmy mieszkanie, w nim ulubione obrazy, meble. Każdy miał swoje przyzwyczajenia, przyjaciół, upodobania. Teraz wszystko się zmieniło. Trafiliśmy do innego świata – mówi p. Walentyna. - Na szczęście Polacy pomagają jak mogą, dziękujemy im za to – dodaje.
Dorośli starają się jakoś zabić czas. Pomagają w sprzątaniu terenu ośrodka, wyszukują różne zajęcia.
Dzieci dużo czasu spędzają na placu zabaw.
- Nasi mężczyźni wstąpili do obrony terytorialnej. Martwimy się o nich, ale oni przynajmniej nie muszą martwić się o nas. Wiedzą, że jesteśmy bezpieczne, że dzieci nie widzą pożarów, wojny, nie słyszą huku bomb – mówi Walentyna. - Mam nadzieję, że powoli wrócimy wszyscy do siebie. Na Ukrainie dzieci wiedziały, że na głos syreny należy się ubrać i uciekać do piwnicy lub schronu. Nie wiem jednak, czy wszystkie potrafią wyprzeć te przeżycia z pamięci – dodaje.
Wojenne hieny

Pani Walentyna poprzez internet ma codzienny kontakt z bliskimi z Ukrainy. Mężczyźni z jej rodziny wyłapują dywersantów i maruderów. Ci ostatni to łajzy, które - korzystając z wojny - kradną, gwałcą, rabują i szabrują opuszczone mieszkania.
Tacy trafiają się zawsze i wszędzie.
Członkowie obrony terytorialnej złapanych maruderów przywiązują do słupów lub latarni (czasami przy pomocy folii klejącej), wystawiając na widok publiczny. Jednym dodatkowo ściąga się majtki, niektórych – zgodnie z poleceniami władz - rozstrzeliwuje się.

Dwaj Emanuelowie

Wśród przybyłych do Zarąb jest dwóch obywateli Nigerii – obaj są studentami uniwersytetu w Charkowie, obaj mają na imię Emmanuel. Emmanuel nr 1 studiuje medycynę, Emanuel nr 2 uczy się w instytucie lotnictwa. Są pełni optymizmu. Wierzą w porażkę Putina i rychły powrót na uczelnię.

Bartosz Wieczorek

To nazwisko pojawia się w niemal każdej opowieści naszych rozmówców. Ten 17-letni !!!przasnyszanin bez reszty zaangażował się w pomoc uchodźcom. Od początku agresji wyjeżdża na Ukrainę. Dowozi ludzi znad granicy, poszukuje im miejsc pobytu, organizuje zbiórki darów.
W czasie wyjazdów napatrzył się na różne rzeczy. Chyba na zawsze w pamięci pozostanie mu historia matki trojga małych dzieci, która wraz z nimi spędziła 12 dni bez wody i pożywienia w piwnicy bombardowanego Czernichowa.
Pan Bartosz zna ukraiński i rosyjski, więc często przydaje się jako tłumacz. Na bieżąco śledzi też wszystkie informacje dotyczące uchodźców.

Darczyńcy

W BAI trwa ciągły ruch. Bez przerwy pojawiają się ludzie z darami.
Pełen karton żywności, kilkadziesiąt kilo jabłek oraz14 par nowych butów dla dzieci przywożą darczyńcy z Rzodkiewnicy – małżeństwo rolników w średnim wieku.
Ofiarodawcy są ujmująco skromni. Nie chcą pozować do zdjęcia, proszą, by nie podawać ich nazwiska.
Na pytanie dlaczego kupili akurat 14 par butów, odpowiadają:
- Chcieliśmy, żeby starczyło dla wszystkich i żadne dziecko nie czuło się pokrzywdzone.
Anna Kostrzewa jest wyraźnie wzruszona.
Anonimowych darczyńców jest wielu.
- Robimy swoje. Tym ludziom trzeba pomagać – to najczęściej spotykany komentarz.
Przychodzą też przedstawiciele różnych instytucji. Jeden z banków zgłasza gotowość otworzenia bezpłatnych kont dla uchodźców.
Zarębska filia biblioteki w Chorzelach chce organizować zajęcia dla dzieci (wspólne zabawy i gry z polskimi rówieśnikami) i dorosłych.
Chęć niesienia pomocy jest poruszająca. Serce rośnie na widok mobilizacji rodaków, a jednocześnie na usta ciśnie się pytanie, na jak długo starczy zapału.

Kończy się pelet

Anna Kostrzewa nie spodziewała się o tej porze takiej liczby gości. Najwięcej wydaje teraz na ogrzewanie hotelu, a nie przewidywała, że będzie go ogrzewała zimą. Niewielkie zapasy peletu są już na wykończeniu i nie jest wykluczone, że przez jakiś czas nie będzie czym ogrzewać pomieszczeń.
Pani Anna zwracała się z prośbą o pomoc do kilku instytucji i przedsiębiorstw, lecz - jak mówi – wszędzie ją zbywano. Co prawda, poprzez Facebooka zorganizowano zbiórkę na opał, ale na razie rezultaty są niewielkie.

Co słychać w sejmie

W najbliższy poniedziałek (14 marca) prezydent ma podpisać ustawę uchwaloną przez sejm. Jej zapisy przewidują zasiłki dla uchodźców z Ukrainy  i dofinansowanie dla osób ich przyjmujących – 40 zł na każdego uchodźcę.

Zbigniew Czarnecki

 

1, Bartosz Wieczorek; 2. Marina i dwóch Emanuelów; 3. Maruder przywiązany folią do słupa